Wizyty duszpasterskie budzą w Polsce coraz większe emocje. Wcześniej informowaliśmy, że nastolatkowie buntują się i nie chcą brać udziału w kolędzie. Kontrowersje budzą też decyzje niektórych proboszczów, którzy zamiast "co łaska" podają konkretne kwoty, których oczekują od wiernych podczas kolędy.
Jedną z takich sytuacji opisał portal moja-ostroleka.pl. Mieszkanka miejscowości Lelis w powiecie ostrołęckim w województwie mazowieckim opisała sytuację, jaka miała miejsce podczas ostatniej niedzielnej (8 stycznia) mszy świętej.
"Podczas ogłoszeń parafialnych proboszcz wręcz zażądał, aby każdy po kolędzie dał na kościół minimum 100 zł, informując, że to jest niestosowne, aby ktoś dał 20 zł. Powiedział, że jeśli kogoś nie będzie w domu to może przelać na konto parafialne" - napisała w liście czytelniczka.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Dalej kobieta zauważyła, że nie każdego stać na to, aby przeznaczyć na kościół 100 złotych. Ksiądz dalej miał dodać, że podana kwota ma nie być jednorazowa.
"Taka zbiórka będzie trzy razy w roku niby na potrzeby malowania kościoła. Czy to jest stosowne zachowanie? Coraz więcej osób odchodzi z kościoła. Już wiadomo dlaczego" - napisała zbulwersowana czytelniczka.
Prawo kanoniczne nie wyznacza czasu, w którym odbywają się wizyty duszpasterskie, jednak w Polsce organizowane są one tradycyjnie po świętach Bożego Narodzenia i trwają do 2 lutego (święta Ofiarowania Pańskiego). Oficjalnie kolęda jest po to, by duchowny z parafii mógł poznać i wspomóc swoich parafian oraz pobłogosławić ich dom. Warto podkreślić, że datki pieniężne nie są obowiązkowe, a jeśli wierny chce przekazać datek na kościół, to sam określa sumę, którą jest w stanie wpłacić.