Do wypadku doszło w niedzielę 1 stycznia około godziny 8:40. Jaguar był prowadzony trasą między drogą krajową numer 92 w miejscowości Mostki i drogą prowadzącą do miejscowości Przełazy w województwie lubuskim. W pewnym momencie auto zjechało na pobocze, gdzie uderzyło w drzewo. Siła uderzenia była tak duża, że samochód rozpadł się na części, a ciała dwóch osób znajdowały się poza pojazdem. Mimo wezwanej na miejsce pomocy nie udało się uratować życia kierowcy i pasażera.
W środę 4 stycznia prokuratura przekazała, że w wypadku zginęli dwaj nastolatkowie - chłopcy mieli 15 i 17 lat. Według wstępnej oceny policji samochód musiał poruszać się z ogromną prędkością. Część lokalnych mediów podaje, że na liczniku jaguara było nawet 170 kilometrów na godzinę - informacji tych nie potwierdza jednak prokuratura.
- Ustaleniem prędkości, z jaką mogły się poruszać ofiary, zajmie się powołany do tego celu biegły - przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Ewa Antonowicz, cytowana przez se.pl. Jak dodała, jaguar należał do ojca 15-latka, który zginął w wypadku. Nastolatek zabrał mu kluczyki i razem z kolegą ruszyli w drogę.
Z ustaleń śledczych wynika, że 15-latek już wcześniej zabierał kluczyki do samochodu ojca. Na razie nie wiadomo, czy feralnego dnia rodzice wiedzieli o tej sytuacji, czy nie mieli takiej świadomości. W pierwszej sytuacji obojgu mogą zostać przedstawione zarzuty. - Dotychczasowe ustalenia wskazują, że 15-latek mógł jeździć wcześniej samochodem ojca, ale nie wiemy, czy tak było i tym razem, czyli w momencie wypadku. Wyjaśni to postępowanie - podkreśla Antonowicz.