Jak ustalił TVN24, wyrok w sprawie zapadł przed świętami Bożego Narodzenia. Sąd Rejonowy dla Warszawy Woli uznał oskarżonego tatuażystę za winnego nieumyślnego narażenia kobiety na ciężkie kalectwo.
Sąd wymierzył Piotrowi A. karę roku ograniczenia wolności w postaci obowiązku wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne po 30 godzin miesięcznie. Dodatkowo zasądził zadośćuczynienie na rzecz pokrzywdzonej na kwotę 150 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
Obrońcy Aleksandry rozważają złożenie apelacji. - W naszej ocenie kwota nawiązki w wysokości 150 tysięcy złotych jest niewspółmierna co do rozmiaru poniesionej krzywdy - ciężkiego kalectwa w postaci całkowitej utraty wzroku. Traktujemy wyrok skazujący jako przyznanie racji stronie pokrzywdzonej przez sąd pierwszej instancji, co rokuje na dokonywanie dalszych czynności prawnych - powiedział stacji Paweł Jagielski z kancelarii Sikorski i Jagielski E-Prawnik.biz we Wrocławiu.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Kobieta zabieg wykonała w listopadzie 2016 roku. Mimo że później informowała tatuażystę, że nie widzi na jedno oko, ten przekonywał ją, że wszystko jest w porządku i zalecał przyjmowanie środków przeciwbólowych oraz radził jej robić okłady. Ostatecznie kobieta straciła wzrok w obu gałkach ocznych. Jak pisaliśmy, prof. Jerzy Szaflik z Centrum Mikrochirurgii Oka w Warszawie uznał, że zabieg wykonano w sposób niewłaściwy, uszkadzając oczy młodej kobiety. Do tego, według biegłych sądowych, tusz wykorzystany do wykonania zabiegu nadaje się wyłącznie do tatuowania skóry i nie powinien mieć styczności z okiem.