O sprawie pisała w środę 28 grudnia "Gazeta Pomorska". Jak wynika z informacji gazety, pogrzeb miał miejsce jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, a do zdarzenia doszło przy ul. Wiślanej w Bydgoszczy. Po nabożeństwie w kościele trumnę z ciałem zmarłego umieszczono w karawanie, a następnie krewni i znajomi ruszyli za nim, by odprowadzić zmarłego w miejsce jego spoczynku.
- W drodze na wyznaczone miejsce pochówku trumna wypadła na chodnik. Zszokowani krewni i znajomi zmarłego stanęli. Dobrze, że ciało pozostało w środku - przekazał "Gazecie Pomorskiej" czytelnik.
Z jego relacji wynika, że pracownicy zakładu pogrzebowego mieli potrzebować kilku minut, by trumnę umieścić z powrotem w środku samochodu. - Skandal, żeby takie rzeczy się działy. Wstyd dla zakładu pogrzebowego - skomentował.
Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
27 grudnia redakcja gazety zadzwoniła do zakładu pogrzebowego z prośbą o komentarz i wyjaśnienie sytuacji. Rozmówczyni przekazała jednak, że właściciela firmy "nie ma i nie będzie". Ponadto twierdziła, że taka sytuacja nie miała miejsca. "Zamilkła, gdy usłyszała, że mamy zdjęcie jako dowód" - pisze "Gazeta Pomorska".
Czytelnik, który zaalarmował o sprawie gazetę, twierdzi, że osobiście zna szefa zakładu. Jak przekonuje, miał on zasłynąć w środowisku branżowym tym, że "podstawia pojazdy, które podczas ceremonii czasami nie chcą odpalać".
Dlaczego trumna wypadła? Właściciel jednego z zakładów pogrzebowych w rozmowie z "Pomorską" spekuluje, że być może po wstawieniu trumny ktoś zapomniał o zabezpieczeniu ruchomej podłogi.