Zamordowała matkę, bo czuła się niekochana. Skazano ją na osiem lat, wyszła po pięciu

Zabiła, bo czuła się niekochana. Katarzyna Orzechowska zamordowała swoją matkę, a następnie rozczłonkowała jej ciało. Sąd skazał ją na osiem lat pozbawienia wolności. Wyszła z więzienia po pięciu latach. - To był sprawiedliwy i wyważony wyrok - skomentował po latach asystent obrońcy oskarżonej w reportażu "Czarno na białym".

Danuta Orzechowska pracowała w Telewizji Polskiej, gdzie zajmowała się montażem i kontrolą programów telewizyjnych. Szczyciła się nieposzlakowaną opinią. Uchodziła za punktualną i sumienną. Dlatego, kiedy 19 lutego 1980 roku kobieta nie zjawiła się w redakcji, zespół TVP od razu próbował się z nią skontaktować - bezskutecznie. Za każdym razem telefon odbierała 18-letnia córka Danuty, Katarzyna, która nie wiedziała, gdzie jest matka. O zaginięciu poinformowała ojca, Jerzego. Ten zawiadomił milicję. 

Zobacz wideo Ekspert o mordercy z Mrowin: Myśli o sobie, że jest wręcz genialny

Śmierć pracownicy TVP. Przerażające odkrycie

Następnego dnia budowlańcy pracujący w okolicy Jeziorka Czerniakowskiego odkryli dryfujący w wodzie garnek, w którym znajdowała się ludzka głowa. Milicja powiązała znalezisko z zaginięciem pracownicy TVP i wezwali na komisariat ojca Katarzyny. Mężczyzna potwierdził, że to głowa jego byłej żony. Zostało wszczęte śledztwo. 

Kilka dni później doszło do następnego odkrycia. W jednej z bagażowych skrytek funkcjonariusze znaleźli kobiecy tułów, a w kolejnej - torbę podróżną z odciętymi nogami. Na wierzchu znajdowały się też ułożone kwiaty: tulipan, żonkil i frezja.

Funkcjonariusze przeszukali mieszkanie Danuty. Nie było w nim jednak żadnych śladów włamania. Śledczy wysnuli więc wniosek, że ofiara znała swojego kata. Przesłuchali potencjalnych podejrzanych z otoczenia zamordowanej m.in. Romana, mężczyznę, który u Orzechowskiej wynajmował pokój, oraz byłego męża - Jerzego. Oni mieli jednak alibi. 

Śledztwo utknęło. Milicja nadała specjalny komunikat przed Dziennikiem Telewizyjnym - pokazano w nim zdjęcia walizki i torby, w których znaleziono ciało Danuty z prośbą o jakiekolwiek informacje. Wtedy na komendę zgłosiła się jedna z sąsiadek Orzechowskich. Zeznała, że w dniu zaginięcia kobiety, widziała jej córkę ciągnącą dużą, brązową torbę. Miała nawet zaproponować pomoc, ale ta odmówiła - czytamy na portalu Archiwum Zbrodni.

Aresztowanie Katarzyny. Krew na ścianie, brak garnka z kompletu

Milicja ponownie przeszukała mieszkanie Orzechowskich. Funkcjonariusze zwrócili uwagę na nowe ślady. Znaleźli taśmę, sznurek i siekierę. W kuchni brakowało również jednego garnka z kompletu - w podobnym została znaleziona głowa Danuty. Co więcej, na tapecie w przedpokoju udało się zabezpieczyć krew. Córka zamordowanej kobiety trafiła do aresztu i po raz kolejny złożyła zeznania.  

Jak wynika z relacji Katarzyny, 18 lutego 1980 roku Danuta planowała zrobić pranie. Poprosiła córkę o ściągnięcie z pawlacza kotła do gotowania bielizny. Dziewczyna, zamiast spełnić prośbę, w przypływie emocji złapała za siekierę i uderzyła matkę w głowę. W wyniku ataku kobieta zmarła. Młoda Orzechowska zwłoki zaciągnęła do łazienki, rozebrała i włożyła do wanny, gdzie zaczęła je rozczłonkowywać. Głowę włożyła do garnka i wywiozła nad Jeziorko Czerniakowskie, a następnego dnia pozostałe części ciała schowała do walizki i zostawiła na dworcu.

Co się stało z Katarzyną? "To był sprawiedliwy wyrok"

W opinii biegłych Katarzyna Orzechowska nie miała zaburzeń psychicznych. Jednak - jak stwierdzili - w chwili popełnienia zabójstwa nie była w pełni poczytalna. Działała w afekcie.

Według zeznań dziewczyny matka nie otaczała jej miłością. "Od najmłodszych lat nie zajmowała się mną. Nie pamiętam jej w swoim dzieciństwie. Pamiętam ją krzyczącą ciągle" - czytamy w zeznaniach Katarzyny. Często "dostawała w twarz", ale "nie wiedziała za co". Była kozłem ofiarnym - Danuta wielokrotnie obarczała córkę winą za to, że "przez nią musiała babrać się w pieluchach, w efekcie czego nie zrobiła prawdziwej kariery w telewizji".

Wyrok w sprawie morderstwa Danuty Orzechowskiej zapadł w październiku 1980 roku. Choć wielu domagało się kary śmierci, Katarzyna Orzechowska została skazana na osiem lat pozbawienia wolności. "Przy wymiarze kary nie można pominąć tych wszystkich okoliczności i zdarzeń, jakie miały miejsce w rodzinie" - czytamy w uzasadnieniu. "Skazana pozbawiła życia tę, która jej to życie dała, ale dając to życie, nie nauczyła najprostszych uczuć i trwający latami stan oschłości spowodował zablokowanie emocjonalne u oskarżonej" - dodano. - To był sprawiedliwy i wyważony wyrok - skomentował w 2015 roku asystent obrońcy Katarzyny w reportażu "Czarno na białym".

 

W areszcie dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo. "Można znieść nieszczęście, gdy przychodzi z zewnątrz, ale cierpienie spowodowane własnymi błędami zatruwa całe życie" - napisała w liście pożegnalnym. 

Katarzyna za dobre sprawowanie wyszła z zakładu karnego po pięciu latach. Po opuszczeniu więziennych murów na warszawskiej Białołęce zmieniła nazwisko i wyprowadziła się ze stolicy na południe Polski. Wyszła za mąż, ale krótko po urodzeniu córki, związek się rozpadł. Ze względu na depresję poprosiła byłego partnera o opiekę nad dzieckiem - podaje portal Kobieta.

Więcej o: