Jak podaje Onet, powołując się na swoich informatorów, losy gen. Jarosława Szymczyka są już przesądzone. Jeszcze w tym tygodniu komendant główny policji ma podać się do dymisji.
- Doszło do popełnienia przestępstwa. Tego, co zrobił, nie da się w żaden sposób obronić. Szkoda, bo jedną bezrozumną czynnością przekreślił cały swój dorobek zawodowy - podkreśliło źródło portalu, dodając, że ucierpiał wizerunek całej policji. - Tylko dymisja pozwoli trochę naprawić te szkody - zaznacza informator.
Według Onetu kandydatem do objęcia stanowiska komendanta głównego policji jest nadinsp. Paweł Dzierżak, obecny komendant stołeczny policji.
Wcześniej Radio ZET nieoficjalnie podawało, że kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji rozpoczęło poszukiwania następcy gen. Jarosława Szymczyka. Na liście ewentualnych kandydatów na stanowisko komendanta głównego policji - według rozgłośni - ma być m.in. oficer pracujący w Poznaniu.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
W czwartek Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji potwierdziło, że w środę w gmachu Komendy Głównej Policji wybuchł prezent, który komendant gen. insp. Jarosław Szymczyk otrzymał kilka dni wcześniej podczas wizyty roboczej w Ukrainie.
Po powrocie do Polski granatniki zostały zaniesione do KGP. Komendant tłumaczył w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że gdy przyjechał do pracy następnego dnia, prezenty leżały na zapleczu przy gabinecie, utrudniając przejście. - Zdjąłem płaszcz i chciałem je przestawić. Złapałem tubę granatnika w dolnej części, lekko się pochyliłem i podniosłem ją do pionu. Kiedy ją postawiłem, to nastąpiła potężna eksplozja. Mnie ogłuszyło, słyszałem jeden wielki pisk i świst w uszach - mówił gen. Szymczyk. Lekko ranny został zarówno sam policjant, jak i jeden z pracowników cywilnych. Uszkodzone zostały sufit i podłoga.
Sprawę bada prokuratura. Komendant ma zostać w najbliższym czasie przesłuchany, ma status pokrzywdzonego. Śledztwo dotyczy nieumyślnego spowodowania eksplozji zagrażającej życiu wielu osób.
Sam gen. Szymczyk w rozmowie z "Rzeczpospolitą podkreślił, że "w tej sprawie ma duże wątpliwości, czy była to czyjaś pomyłka". - Jest wiele powodów, dla których ktoś mógł chcieć albo zdyskredytować mnie, albo zrobić mi krzywdę, lub zniszczyć relacje służb polsko-ukraińskich - dodał szef polskiej policji. Więcej w poniższym tekście: