"Informatorzy twierdzą, że gen. Szymczyk może usłyszeć zarzuty dot. przywiezienia do kraju poza wszelkimi procedurami granatników" - podkreśla dziennikarz Radia ZET Mariusz Gierszewski.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
W czwartek Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji potwierdziło, że w środę w gmachu Komendy Głównej Policji wybuchł prezent, który komendant gen. insp. Jarosław Szymczyk otrzymał kilka dni wcześniej podczas wizyty roboczej w Ukrainie.
Po powrocie Szymczyk miał zostawić prezenty na zapleczu gabinetu. Kiedy następnego dnia postawił pionowo na podłodze jeden z granatników, doszło do wybuchu. Do zniszczeń doszło na trzech kondygnacjach budynku.
Sprawę bada prokuratura. Komendant ma zostać w najbliższym czasie przesłuchany, ma status pokrzywdzonego. Śledztwo dotyczy nieumyślnego spowodowania eksplozji zagrażającej życiu wielu osób.
W sprawie wybuchu w KGP senator Krzysztof Brejza skierował interwencję do Prokuratury Krajowej "z pytaniami o zabezpieczenie monitoringu w KGP (od 12 grudnia) i nagrań z dyspozytorem (pogotowie/PSP)". "W związku z przypadkiem złamania płyty DVD w sprawie Sebastiana Kościelnika [z jego autem w 2017 roku zderzył się samochód, którym jechała Beata Szydło - red.] - pytania o sposób zabezpieczenia płyty z tymi nagraniami ws. granatnika" - napisał polityk.
Krzysztof Brejza zamieścił na Twitterze również "krótką historię granatnika, tego dlaczego Szymczyk jest pokrzywdzonym, a nie podejrzanym oczekującym na posiedzenie aresztowe, czyli o postępującej patologii państwa PiS".
We wpisie czytamy m.in.: "Szymczyk poszedł na zaplecze, granatnik stał pionowo, komendant chciał się pochwalić. (...) Powstaje panika. Na gorąco rozpowiedziano, że zawalił się dach od śniegu. Ale nie dało się utrzymać tej wersji. Otoczenie komendanta chciało utrzymać tę wersję, nałożono całkowite embargo informacyjne. W pobliżu granatnika było mnóstwo butelek alkoholu. Na miejsce nie wezwano straży pożarnej, jak się dowiaduję: PSP dostało informację, aby NIE WŁĄCZAĆ się w czynności".
Pod wpisem głos zabrała policja. "Pana wpisy to kłamstwa i oszczerstwa bez żadnego pokrycia w faktach i dalekie od prawdy - kwalifikujące się na proces o zniesławienie. Właściwie nic z tego, co Pan napisał nie jest prawdą" - napisano z oficjalnego konta policji.