Nowe informacje ws. ataku na Karczewskiego. Podejrzany usłyszał zarzut, jest wniosek o areszt

Mężczyzna zatrzymany w sprawie ataku na byłego marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego usłyszał zarzuty. W związku z popełnieniem występku o charakterze chuligańskim może grozić mu do 5 lat pozbawienia wolności.

Warszawska prokuratura 17 grudnia poinformowała o postawieniu zarzutów mężczyźnie podejrzanemu o napaść na senatora Stanisław Karczewskiego. Paweł P. Został zatrzymany 15 grudnia po tym, jak podczas świątecznych zakupów zaatakował polityka PiS.

Zobacz wideo Marszałek Grodzki powinien zrzec się immunitetu? Pytamy senatora Burego

Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.

Podejrzany o napaść na senatora usłyszał zarzut

O napaści, do której doszło 15 grudnia, poinformował sam były marszałek Senatu Stanisław Karczewski na Twitterze. Przekazał, że "podczas świątecznych zakupów został napadnięty, wulgarnie wyzwany, uderzony i przewrócony." Twierdził, że atak ten miał podłoże polityczne.

Mężczyznę podejrzanego o napad zatrzymano po godzinie 19 tego samego dnia, o czym poinformowało MSWiA na swoim oficjalnym koncie na Twitterze. W związku z atakiem w stołecznej prokuraturze wszczęto śledztwo mające wyjaśnić okoliczności całego zajścia. W sobotę 17 grudnia mężczyźnie przedstawiono zarzuty.

Podejrzanemu grozi do 5 lat więzienia 

Jak mówi w rozmowie z PAP cytowana przez Onet rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, Aleksandra Skrzyniarz, "zatrzymanemu w tej sprawie Pawłowi P. przedstawiono zarzut stosowania przemocy z powodu przynależności politycznej, naruszenia nietykalności pokrzywdzonego, jak również uszkodzenia mienia w postaci telefonu".

Czyn ten zakwalifikowano jako występek o charakterze chuligańskim. Według Kodeksu karnego za popełnienie takiego przestępstwa podejrzanemu grozi od 3 do 5 lat pozbawienia wolności. Prokuratura wystosowała do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie sprawcy ataku.

Mężczyzna złożył w tej sprawie wyjaśnienia, które na tym etapie śledztwa nie mogą zostać upublicznione. Paweł P. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.

Więcej o: