Wybuch w Komendzie Głównej Policji. Nowe informacje ws. granatnika: Nie przeszedł kontroli

Granatnik, który komendant główny policji odpalił w swoim gabinecie nie był poddany kontroli na granicy - to nowe ustalenia Radia ZET. Broń przywieziono pociągiem, który kursuje z Przemyśla do Ukrainy. W środę o godzinie 7:50 w gmachu Komendy Głównej Policji doszło do eksplozji.

O eksplozji w budynku Komendy Głównej Policji jako pierwsi informowali dziennikarze Radia ZET. Zgodnie z ich najnowszymi ustaleniami, granatnik nie został poddany żadnej kontroli granicznej i celnej.

Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Białoruskie wojsko szykuje się do wojny

Ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji potwierdziło, że w środę o godzinie 7:50 w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem komendanta głównego policji w gmachu Komendy Głównej doszło do eksplozji. Jak napisano w komunikacie, "eksplodował jeden z prezentów", które komendant Jarosław Szymczyk otrzymał w czasie roboczej wizyty w Ukrainie w dniach 11-12 grudnia. Spotkał się wtedy z kierownictwami ukraińskiej policji i służby do spraw sytuacji nadzwyczajnych.

Wybuch w Komendzie Głównej Policji. Nowe informacje i wiele wątpliwości

Szef MSWiA Mariusz Kamiński twierdzi, że komendant główny policji nie wiedział, czym jest prezent, który otrzymał w czasie wizyty roboczej na Ukrainie. Prokuratura prowadząca postępowanie w sprawie wybuchu uznaje generała Szymczyka za pokrzywdzonego. Szef polskiej policji trafił na kilka godzin do szpitala - podało Radio ZET. 

Podstawą śledztwa prokuratury jest nieumyślne spowodowanie eksplozji, zagrażającej zdrowiu i życiu wielu osób i mieniu w wielkich rozmiarach. - Bezpośrednio po zdarzeniu prokuratorzy z tutejszej jednostki wykonali czynności procesowe. Status pokrzywdzonych mają aktualnie trzy osoby, w tym komendant główny policji - przekazał rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie prok. Marcin Saduś, cytowany m.in. przez wp.pl.

Marek Biernacki, członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych i były szef MSWiA, stwierdził w Polsat News, że "doszło do absurdalnej sytuacji". - Nastąpił wybuch w Komendzie Głównej Policji, w sercu polskiego systemu bezpieczeństwa. Wyjątkowo zachowuje się też MSWiA. Do zdarzenia doszło wczoraj [w środę - przyp red.] i należało tę sytuację wyjaśnić, nie pozwolić, aby żyła swoim życiem - mówił Biernacki. - Wiem z praktyki, że - gdy otrzymywało się gadżety, upominki, to one były bardzo ściśle weryfikowane i pod względem technicznym i pod względem wartości - mówił. Stwierdził, że zdarzenie w KGP "kompromituje nasze państwo". Jak podkreślił, polskie służby nie sprawdziły, czy granatnik jest naładowany. - Nie przeszedł kontroli Straży Granicznej - powiedział.

Pytania o okoliczności wybuchu i to, dlaczego do niego doszło stawiają m.in. politycy. Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia, europarlamentarzysta PO pisze na Twitterze: 

'Zdarzenie' w KG Policji. Panowie. To nie zabawa. Nie wybuchł prezent, tylko wystrzelił granatnik. Kilka pytań przed wami. 1. Kto przewiózł przez granicę granatnik? 2. W jaki sposób granatnik przekroczył granicę? 3. Dlaczego naładowany granatnik był w gabinecie szefa policji?

"Kuriozum i mataczenie" - tak z kolei żądanie wyjaśnień od strony ukraińskiej określił Andrzej Rozenek, poseł koła PPS. "1. Granatnik nie powinien tam być. 2. Granatnik sam nie strzela. 3. Granatnik mógł być przewieziony przez granicę tylko w określonym przepisami trybie. 4. Oczekiwanie wyjaśnień od strony ukraińskiej (stanowisko MSWiA), to kuriozum i mataczenie!"

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Więcej o: