Koniec 2000 roku był trudnym czasem dla Zachęty. W listopadzie galerią wstrząsnął skandal z udziałem Daniela Olbrychskiego. Wystawiano wówczas wystawę "Naziści" Piotra Uklańskiego - 164 fotosy aktorów, którzy w filmach odgrywali rolę morderców, ale przystojnych i eleganckich. Artysta zwracał uwagę na to, jak zakłamywany jest portret nazisty w popkulturze.
Olbrychski przemycił do Zachęty szablę - zresztą rekwizyt z "Potopu" - którą wyciągnął spod płaszcza i pociął swoje zdjęcie (fotos filmu "Jedni i drudzy"), a także portrety Jana Englerta, Stanisława Mikulskiego i Jeana-Paula Belmondo. Pozostałe zdjęcia niszczył rzekomo z upoważnienia kolegów. Wszystkiemu towarzyszyła ekipa TVP, którą przyprowadził Olbrychski. Aktor tłumaczył później, że był to protest przeciwko nazywaniu jego i kolegów "nazistami", co wskazuje jedynie, że przekazu Uklańskiego nie zrozumiał.
Dyrektorka Zachęty Anda Rottenberg złożyła zawiadomienie do prokuratury. Jednocześnie minister kultury Kazimierz M. Ujazdowski domagał się opatrzenia wystawy komentarzem o tym, że Polacy nie są nazistami, na co Uklański się nie zgodził. Ujazdowski kazał więc wystawę zamknąć. Obejrzeć ją zdążył jeszcze prezydent Aleksander Kwaśniewski, który kilka dni po akcji Olbrychskiego w ramach dowcipu przyjechał do Zachęty z szablą.
Więcej informacji z Polski i świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Rottenberg po latach nazwała gest Daniela Olbrychskiego "analfabetyzmem wizualnym".
Zdziwiło mnie takie proste myślenie, w którym nie ma żadnego cudzysłowu. To nie byli prawdziwi naziści, tylko to były wizerunki nazistów stworzone przez media, głównie przez film. To jest mówienie o tym, jak wojna funkcjonuje w pamięci ludzi 50 lat po jej zakończeniu, jaki fałszywy wizerunek mamy wytworzony w naszych umysłach. I to był dlatego ważny głos w sensie artystycznym
- mówiła w 2020 roku, gdy DESA sprzedawała "Nazistów".
Miesiąc później w Zachęcie była już kolejna wystawa, na stulecie galerii, a na niej - "La Nona Ora" ("Dziewiąta godzina") Maurizia Cattelana, rzeźba papieża przygniecionego meteorytem. Nazwa to nawiązanie do biblijnego opisu ukrzyżowania Jezusa: "Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: 'Eli, Eli, lema sabachthani?', to znaczy "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" Sam Cattelan mówił, że rzeźba przedstawia papieża przygniecionego ciężarem trosk całego świata.
Pierwszy do protestowania zabrał się Wojciech Cejrowski. Wniósł do Zachęty prześcieradło i chciał nim zakryć rzeźbę. Nie zdołał jednak - galeria po szarży Olbrychskiego zatrudniła agencję ochrony i Cejrowskiego zatrzymano, gdy tylko przekroczył linię mającą oddzielać rzeźbę od zwiedzających.
Tuż przed świętami - 21 grudnia 2000 roku - na wystawę weszli posłowie Halina Nowina-Konopka (Porozumienie Polskie) i Witold Tomczak (Liga Polskich Rodzin). Posłanka odwróciła uwagę ochrony, a Tomczak dostał się do rzeźby i zdjął z papieża przygniatający go głaz. Przy okazji Jan Paweł II stracił lewą nogę.
I tym razem akcję obserwowały - przypadkowe zapewne - kamery. "Super Express" opublikował świetne skądinąd zdjęcie dwóch ochroniarzy pędzących w stronę Tomczaka, jeden z nich leci nad charakterystycznym pastorałem Jana Pawła II, a poseł jakby szykował się do odparcia ataku. Do tego tło, które układa się we flagę Polski. "Kolejny skandal w Zachęcie. To poseł!" - ogłaszał "SE" z okładki.
Zniszczyłem to, ponieważ oczekiwali tego moi wyborcy
- oświadczył później Tomczak.
Poseł pozostawił w galerii list, w którym domagał się dymisji i wszczęcia śledztwa przeciwko Andzie Rottenberg, którą nazwał "urzędnikiem państwowym żydowskiego pochodzenia". List adresował do premiera Jerzego Buzka, ministra kultury Kazimierza M. Ujazdowskiego i ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. Ten ostatni ocenił, że nie ma powodu do wszczynania śledztwa, a list Tomczaka jest "głupi i antysemicki".
Do Zachęty spłynęło wówczas całe mnóstwo innych listów, które ponad 10 lat później pokazała Goshka Macuga jako element wystawy "Bez tytułu". Wobec Rottenberg padały takie określenia jak "krajowa cudzoziemka", "geszefciara kupcząca polską Zachętą", "zabawka syjonistów" czy "bękart żydowsko-komunistyczno-rosyjski". Również apel 90 parlamentarzystów, wzywający do dymisji dyrektorki, nie był pozbawiony antysemickich akcentów.
Rzeźbę Cattelana wycofano z wystawy, a Anda Rottenberg odeszła z Zachęty - jak wówczas mówiono - "w atmosferze antysemickiej nagonki".
Tymczasem firma ubezpieczeniowa wyceniła straty na około 40 tys. zł, a Tomczak został oskarżony o zniszczenie rzeźby, co uważał za niezrozumiałe, "zważywszy na to, kim był i co przez 28 lat uczynił dla Polski i Polaków Ojciec Święty Jan Paweł II".
Epilog do papieskiej rzeźby Cattelana nastąpił 20 lat później, gdy przed Muzeum Narodowym stanęła praca Jerzego Kaliny "Zatrute źródło". Przedstawiała Jana Pawła II kroczącego przez czerwoną wodę z głazem trzymanym nad głową.
Kalina, twórca także pomnika smoleńskiego, wyjaśniał, że praca powstała, bo "do głosu dochodzi grupa radykalnych ludzi", "z czerwonej flagi towarzystwo przeszło na tęczową" i "zaczyna się czuć, jak w barbarii". Nie odżegnywał się też od dialogu z Cattelanem, którego pracę uważał za "znieważającą".
'Zatrute źródło' Jerzego Kaliny w Muzeum Narodowym Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl / / Agencja Wyborcza.pl
Papież Kaliny, przypominający bardziej Mariusza Pudzianowskiego (co w uniwersum papieskich pomników nie jest szczególnie dziwne), stał się obiektem niezliczonej ilości memów.
'Zatrute źródło' to nie tylko spektakularna autokompromitacja artysty i ośmieszenie muzeum, ale przede wszystkim spostponowanie pamięci Jana Pawła II
- pisał "Tygodnik Powszechny".
W 2016 roku zapadł prawomocny wyrok ws. uszkodzenia papieża - sąd uznał, że były poseł jest winny, ale postępowanie warunkowo umorzono na roczny okres próbny. Tomczak zwrócił się do prezydenta o ułaskawienie z nadzieją, że - jak mówił - "wreszcie zostanie postawiona tama bluźniercom, którzy uderzają w nasze wartości i ośmielają się szydzić, bluźnić i kpić ze świętej dla nas postaci Jana Pawła II". Łaska została mu udzielona.
Kancelaria prezydenta nie podaje danych osób ułaskawionych, jednak prawdopodobnie chodzi o postanowienie z dnia 9 października 2017 roku - dotyczy ono zniszczenia mienia. Argumentowano:
Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, podejmując decyzję o skorzystaniu z prawa łaski, miał na uwadze względy społeczne - incydentalny charakter czynu, nieznaczny stopień jego społecznej szkodliwości, odległy czas popełnienia czynu oraz dobrą opinię środowiskową.