- O Boże, aż dreszcz mnie przeszedł - powiedziała pani Iwona Kinda-Wieczorek, matka zaginionej Iwony Wieczorek, gdy dowiedziała się od dziennikarki "Faktu" o zatrzymaniu Pawła P. - Nie chcę na razie tego komentować, poczekam na oficjalne stanowisko prokuratury. Czy to jest przełom? Nie wiem, czy tak to możemy nazwać. Mam nadzieję, że tak - dodała.
Jak podaje dziennik, pani Iwona już wcześniej miała pewne podejrzenia dotyczące znajomych jej córki. - Tam jest klucz do zagadki. Ja nie obwiniam ich, ja nie mówię, że to oni zrobili, wręcz przeciwnie - nie sądzę, ale muszą coś wiedzieć, co się wydarzyło tamtej nocy. Nie sądzę, żeby nie wiedzieli - mówiła w innym wywiadzie "Faktu".
Co pani Iwona sądzi o Pawle P.? - Kolega Iwony, dla mnie to było oczywiste, że się martwił. Ja nie wiem, czy akurat on nie mówi prawdy. Ktoś tu prawdy nie mówi, ale czy to jest on, tego nie jestem w stanie powiedzieć. To jest ktoś z kręgu znajomych - stwierdziła.
Więcej wiadomości z Polski na stronie głównej Gazeta.pl >>>
W 2014 r., w rozmowie z Gazeta.pl, pani Iwona mówiła: - Jeśli chodzi o najważniejszy wątek, czyli sprawdzenie, czy ci jej znajomi mieli z tym coś wspólnego, to zaczęło się za późno. To trzeba było zrobić od razu. I porządnie. A oni [policjanci] tylko z nimi grzecznie rozmawiali. To nie było ostre przesłuchanie.
- Wciąż się też zastanawiam, jak to jest, że dziewczyna tak po prostu znika, kiedy idzie promenadą, którą świetnie zna, bo całe życie tu mieszka. Ona często chodziła te osiem kilometrów z Sopotu na Zaspę i z powrotem. Z psem, do mnie do pracy. Zaginęła na swoim terenie - podkreśliła w naszym wywiadzie z 2018 r.
19-letnia Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 r. w Gdańsku. Po kłótni ze znajomymi opuściła sopocką dyskotekę i pieszo wracała do domu. Nigdy tam jednak nie dotarła, a słuch o niej zaginął. W sprawie zostało przesłuchanych kilkuset świadków, sprawdzono kilkanaście hipotez.
Od 2019 r. sprawą zajmują się śledczy z Archiwum X. W maju 2021 r. krakowska prokuratura zażądała informacji od sześciu tysięcy pomorskich policjantów. Każdy z funkcjonariuszy miał napisać pismo, czy ma wiedzę o utrudnianiu śledztwa. Śledczy podejrzewali ponoć, że funkcjonariusze mogli tuszować sprawę i chronić sprawców.