Jarosław Kaczyński od 4 do 5 grudnia wziął udział w zamkniętych spotkaniach z wyborcami w Zielonej Górze oraz Nowej Soli (woj. lubuskie). Wizycie towarzyszyły też wywiady, których prezes PiS udzielił lokalnym mediom, w tym "Gazecie Lubuskiej", która należy do Orlenu od czasu przejęcia mediów Polska Press przez państwowy koncern paliwowy. Podczas jednego ze spotkań przedstawiono też pytania mieszkańców, które miały zostać wcześniej zebrane.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jarosław Kaczyński na pytanie "Gazety Lubuskiej", co niszczy polską politykę, co ją zatruwa odpowiedział: - Najbardziej zatruwającym elementem, decydującym - gdyby tego nie było, nie byłoby zatrucia - jest opozycja totalna. Nie sam fakt istnienia opozycji, bo to jest najnormalniejsza rzecz w kraju demokratycznym, tylko to, że przybrała ona właśnie taki charakter, który sama określiła jako totalny, że odrzuca wszelkie reguły.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości stwierdził też, że inne kraje nie mają takiego problemu, jako przykład podał Włochy. - Dla centrolewicy zwycięstwo Braci Włochów było naprawdę wstrząsem, ale kiedy zagranica zaczęła wzywać włoskich polityków do zachowania podobnego do polskiej opozycji, to usłyszała jednoznaczne twarde "nie" - mówił Kaczyński. - Oni po prostu są lojalni wobec własnego narodu, własnego państwa. Nasza opozycja nie jest lojalna - dodał lider PiS.
Jarosław Kaczyński odniósł się także do kontaktów z Berlinem. Według prezesa PiS Niemcy powinny zmienić stosunek do Polski.
- Zdarzały się takie wypadki, że np. polscy europosłowie jadący w pierwszej klasie niemieckich pociągów byli atakowani. Ten sposób troszeczkę przypomina - oczywiście nie chcę mówić, że to była pełna analogia - stan z okresu II wojny światowej "nur für Deutsche". Proszę pamiętać, że oni się z tego ciągle nie wyleczyli, bo ich z tego nie leczono - mówił prezes PiS.
Dodał również, że niemieckie elity chciały amnezji i abolicji. - Ich nastawienie było pod tym względem fatalne dla stosunków polsko-niemieckich, ale ja jestem głęboko przekonany, że także dla przyszłości Niemiec, bo próba odbudowy - chociaż w innych zupełnie formach - imperializmu niemieckiego, jeśli będzie kontynuowana, to skończy się kolejną katastrofą dla Niemiec i niestety także dla Europy - stwierdził Kaczyński.
Gwoli ścisłości, przypomnijmy jak to było z rzekomymi "atakami" Polaków w pierwszej klasie niemieckich kolei Deutsche Bahn. Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił o tym już we wrześniu na spotkaniu w Opolu, a jego słowa przytoczył wówczas rynek-kolejowy.pl: - Polscy eurodeputowani jadą w niemieckim pociągu w pierwszej klasie, dosiada się Niemiec, orientuje się, że to Polacy, wzywa konduktora, żeby ich wyrzucił. Bo jak to: Polacy jadą w pierwszej klasie? To jest część świadomości tego narodu i musimy z tym skończyć.
Po tej antyniemieckiej wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego, która wywołała poruszenie w mediach, Deutsche Wlle poprosiło o komentarz do sprawy niemieckie koleje (Deutsche Bahn). Ci nie odnieśli się do słów Kaczyńskiego, ale podkreślili, że podstawowymi wartościami Deutsche Bahn jest „kulturowa różnorodność, otwartość, tolerancja i szacunek", że przewoźnik "nie akceptuje przejawów rasizmu ani dyskryminacji, czy to wobec klientów firmy, czy też jej pracowników" oraz: "Każdego dnia przewozimy miliony podróżnych i gościmy ludzi wszelkiego pochodzenia, różnych orientacji seksualnych i religii, każdej płci i wieku".
Za to do "Rynku Kolejowego zgłosili się Polacy, którzy mieli kłopot z podróżowaniem w pierwszej klasie niemieckich kolei. Okazało się, że przyczyną ich problemów był błąd systemu sprzedaży PKP Intercity.
"Problem dotyczy biletu w formacie PDF, kupionego w Intercity przez internet. W kodzie Aztec nie ma informacji o klasie wykupionego miejsca (mimo że jest taka techniczna możliwość). Gdy bilet pokazujemy w Polsce, nie stanowi to problemu – aplikacja konduktora łączy się z systemem sprzedaży i sprawdza aktualne informacje o bilecie. Niemiecki konduktor dysponuje tylko danymi z biletu, w związku z tym wyświetla mu się klasa druga." - wyjaśniał wówczas na swojej stronie rynek-kolejowy.pl.
Choć od czasu wyjaśnienia sprawy mija już trzeci miesiąc, prezes PiS nadal powiela tę nieprawdziwą opowieść o "niemieckich szykanach".