Ukraina odzyskała kontrolę nad Kyseliwką, położoną zaledwie 15 km na północny zachód od Chersonia, 12 listopada. Miejscowość jest starta z powierzchni ziemi. Żołnierze wciąż przeczesują teren, rozbrajając podłożone tam miny. Do 1905 roku wieś nosiła nazwę Polackie - po powstaniu listopadowym region zamieszkiwało wielu Polaków. Osadnicy ufundowali klasycystyczny kościół. 8 grudnia miało minąć 170 lat od budowy świątyni. "Miało", bo zostały po niej jedynie ruiny.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Z zabytkowej świątyni zostały tylko dwie ściany: ta, w której była brama wejściowa i ta za ołtarzem. Po dwóch ścianach bocznych pozostały jedynie gruzy. Wnętrze, wykonane częściowo z drewna, całkowicie spłonęło. Proboszcz parafii w Kyseliwce Ołeksandr Repin zobaczył ruiny dopiero po wyzwoleniu.
- Rosyjskie jednostki zaczęły niszczyć kościół na początku marca. Strzelali w niego z czołgów, celowali, żeby powalić krzyż. Pociski leżą tam do dziś - powiedział duchowny, którego cytuje Radio Pik za PAP.
- W czasie walk wokół Kyseliwki parafianie dzwonili do mnie, płakali, że kościół się pali. To było w maju. Nie mogliśmy jednak pojechać, żeby go ratować pod kulami. Opowiadają, że Rosjanie strzelali do niego z czołgów, pięć razy strzelali w krzyż, póki nie upadł. Ostrzeliwali go także z helikopterów - dodał.
Poza budynkiem zniszczeniu uległy także prawie wszystkie stare ikony, które kiedyś przekazali parafii mieszkańcy - podaje katolicka strona. Jedna z kobiet zdążyła przed ogniem i schowała część z nich w - o dziwo - ocalałej przybudówce - informuje lokalny portal. Przetrwały również rzeczy liturgiczne. Ksiądz Ołeksandr Repin wierzy, że kościół uda się odbudować.