Od zaginięcia 19-letniej Iwony Wieczorek minęło 12 lat. We wrześniu śledczy przeszukali dom jednego z jej znajomych, 34-letniego dziś Pawła. Później pojawili się też w domu jego rodziców i mieszkaniu babci, u której Paweł nocował po imprezie, po której zaginęła Iwona.
Więcej wiadomości z Polski na stronie głównej Gazeta.pl >>>
W nowym wywiadzie Onetu 34-latek mówi, że policjanci nękają jego bliskich, co ma odbijać się szczególnie na zdrowiu 86-letniej babci. Skarży się, że policja skonfiskowała należący do rodziny sprzęt elektroniczny. - Wciąż nie możemy odzyskać swoich komórek i komputerów. Nie mogą ich odzyskać również moi rodzice. Przywieźli nam tylko kopie binarne dysków, ale nie możemy ich uruchomić, ponieważ to wymaga sprzętu, przejściówek itd. - mówi. - Bardzo chciałbym, żeby oni [policjanci - red.] rozwiązali tę sprawę. Ciągnięcie jej przechodzi w paranoję - podkreśla.
Z nieoficjalnych ustaleń dziennikarzy wynika, że po zaginięciu Iwony na jej biurku znaleziono karteczkę z numerem telefonu ważnego pracownika Dream Clubu, a zarazem byłego kickboksera. Gdy 19-latka zniknęła, Paweł miał wielokrotnie kontaktować się z tym mężczyzną.
- Znaliśmy się wcześniej, bo ja również trenowałem sztuki walki, ale nie byliśmy żadnymi dobrymi kolegami. Pomagał mi załatwić nagrania z Dream Club po zaginięciu, żebym mógł je dać policji. Minęło już 12 lat, nie wszystko pamiętam, a dzwoniłem wtedy do wielu osób, jednak wydaje mi się, że wszystkie te rozmowy z nim musiały dotyczyć tych nagrań - wyjaśnia Onetowi 34-latek.
Jak twierdzą matka Iwony i śledczy, w noc zaginięcia 19-latka poszła do Dream Clubu po raz pierwszy. Tak miała powiedzieć znajomym. - Pamiętam też, że zachowywała się tak, jakby nie wiedziała, co i gdzie tam jest. Zresztą ja bawiłem się tam nieraz wcześniej i jej stamtąd nie kojarzyłem. Dla niej to wyjście z nami było trochę jak wyjście do ekskluzywnego miejsca - podkreśla Paweł.
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 r. w Gdańsku. Po kłótni ze znajomymi opuściła sopocką dyskotekę i pieszo wracała do domu, do którego dziewczynę dzielił kawałek promenady i pas Parku Reagana. Nigdy tam jednak nie dotarła, a słuch o niej zaginął. W sprawie zostało przesłuchanych kilkuset świadków, sprawdzono również kilkanaście hipotez.
W maju 2021 r. krakowska prokuratura zażądała informacji od sześciu tysięcy pomorskich policjantów. Każdy z funkcjonariuszy miał napisać pismo, czy ma wiedzę o utrudnianiu śledztwa i korupcji. Śledczy mieli podejrzewać, że funkcjonariusze mogli tuszować sprawę i chronić sprawców.