Kosztowna białostocka inwestycja, jaką jest publiczna toaleta, miała zostać oddana do użytku wraz z końcem października. Rozpoczyna się właśnie ostatni miesiąc 2022 roku, a szalet nadal pozostaje zamknięty. Powodem opóźnienia otwarcia mają być zastrzeżenia do obiektu, które zgłosił nadzór budowlany. Termin dostosowania toalety do przedstawionych wymogów mija w połowie grudnia.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Jeszcze na początku października na swoim facebookowym profilu, toaletą zachwycał się wiceprezydent miasta Białystok Rafał Rudnicki. "Takie obiekty też są potrzebne w naszym mieście… To, co powstało wśród drzew przy ul. Legionowej w Białymstoku, tuż przy pałacowych ogrodach to nowy szalet miejski. Zbudowany kosztem ponad 400 tys. zł (z tego 120 tys. zł to przyłącza), będzie jeszcze w październiku służył nie tylko odwiedzającym nasze miasto turystom" - tak brzmiał post urzędnika chwalącego się inwestycją.
Białostocka toaleta szybko stała się znana na całą Polskę, a to za sprawą ceny inwestycji, która opiewała na kwotę ponad 400 tys. złotych. Mimo kosztowności całego przedsięwzięcia szalet nadal pozostaje nieczynny. Do przyczyny takiego stanu rzeczy dotarła "Gazeta Wyborcza", która informuje, że toalety nie odebrał nadzór budowlany. Okazało się, że obiekt nie spełnia warunków technicznych, wymaganych w przypadku tego typu budynków.
W tej sprawie dla "Gazety Wyborczej" wypowiedziała się Agnieszka Zabrocka z biura prasowego urzędu miasta. - Trwają czynności odbiorowe toalety w parku Planty. Wykonawcy został wyznaczony miesięczny termin do usunięcia wad, czyli doprowadzenia szaletu do zgodności z warunkami technicznymi - przekazała.
"Gazeta Wyborcza" ustaliła, że za postawienie budynku odpowiedzialne były dwie firmy Hydros Plus z Białegostoku i Hamster Polska z Rybnika. Termin dostosowania toalety do przedstawionych przez nadzór budowlany wymogów mija w połowie grudnia. Dziennik rozmawiał również z białostockimi urzędnikami, którzy w tej sprawie zdecydowali się zachować anonimowość. Uważają oni jednak, że w tej sytuacji "najłatwiej byłoby moduł zabrać i postawić nowy. Wiąże się to jednak z organizacją kolejnych pozwoleń i papierologią. Pozostaje także kwestia tego, jak wyjaśnić mieszkańcom, "że za 430 tysięcy złotych miasto kupiło bubel?" - dywagują cytowani przez gazetę urzędnicy.
Sprawę komplikuje fakt, że szalet stanął w zabytkowym parku. Jeżeli taka toaleta powstaje w zwykłym parku, czy na ulicy, wówczas stawiana jest ona na zasadzie zgłoszenia. W Białymstoku jednak wymagane jest uzyskanie pozwolenia na budowę, a odbiór może być dokonany jedynie przez nadzór. Lokalizacja sprawia więc, że na korzystanie z publicznej toalety mieszkańcy i turyści będą musieli jeszcze poczekać.
Więcej na ten temat w tekście "Gazety Wyborczej": "Jak toaleta za ponad 400 tys. zł stała się "śmierdzącym problemem" miasta. Zastrzeżenia zgłosił nadzór budowlany".