Koncepcja budowy centralnego dworca, który połączyłby wszystkie linie kolejowe przebiegające przez miasto, to pomysł jeszcze z drugiej połowy XIX wieku. Miasto się rozrastało, a istniejące dworce stawały się za małe. W 1890 roku wyłoniono nawet projekt, ale dworzec nie powstał. Około 30 lat później powstał dworzec tymczasowy, a sytuacja gospodarcza sprawiła, że długo jeszcze nie mógł powstać dworzec docelowy. W końcu w 1930 roku, gdy liczba mieszkańców miasta przekroczyła milion, zaczęły się prace nad projektem potężnego Dworca Głównego z podziemną stacją i połączeniem z planowaną pierwszą linią warszawskiego metra.
W dynamicznie rozwijającym się mieście w czasie prezydentury nieco zapomnianego dziś Władysława Jabłońskiego (chociaż to jego i następnego prezydenta Zygmunta Słomińskiego dzieło kontynuował Stefan Starzyński) rozplanowano aż siedem linii metra. Linia A, mająca łączyć się z nowym dworcem, miała przebiegać z Mokotowa na Żoliborz - od placu Unii Lubelskiej do placu Wilsona.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
W modernistycznym monumentalnym gmachu przewidziano wszelkie możliwe udogodnienia dla pasażerów - od restauracji i barów, przez pocztę, fryzjera i łaźnię, aż po specjalną salę konferencyjną do przyjmowania znamienitych gości. Budynek miał być wizytówką miasta i całego kraju, dlatego zaplanowano wyłożenie elewacji piaskowcem, a wnętrz płytami ceramicznymi i kamiennymi. W 1932 roku rozpoczęto budowę dworca mniej więcej na wysokości dzisiejszej stacji Warszawa Śródmieście, bliżej Marszałkowskiej wybudowano kolejny dworzec tymczasowy.
Dworzec Główny w 1938 roku Narodowe Archiwum Cyfrowe (Sygnatura: 1-G-3752-4) / domena publiczna
Tuż przed wybuchem wojny właściwy dworzec był niemal gotowy, jednak latem 1939 roku wybuchł w nim pożar, który dość poważnie uszkodził halę odjazdową i zniszczył konstrukcję dachu. Kolejne uszkodzenia przyniosło bombardowanie Warszawy we wrześniu. Władze okupacyjne prowizorycznie odremontowały dworzec i od tego czasu działał pod nazwą Warschau Hauptbahnhof. Przez kolejne lata wojny budynek uniknął większych zniszczeń, ale po upadku powstania został wysadzony w powietrze przez oddziały Technische Nothilfe.
Szkielet pozostały po dworcu rozebrano po wojnie, a obsługę pociągów przejął - jak można się domyślić - dworzec tymczasowy, Warszawa Główna przy ul. Towarowej z jednym tylko peronem i halą z zaadaptowanego magazynu. Niedługo później dobudowano kolejne perony i budynek dworcowy. Tymczasowość tego dworca była bodaj najdłuższa - działał jako główny dworzec Warszawy przez ponad 20 lat. Historię warszawskich dworców tymczasowych szczegółowo opisało stowarzyszenie Tu było, tu stało.
Decyzję o budowie nowoczesnego dworca dalekobieżnego w Warszawie podjęto w 1972 roku. Mimo że przedsięwzięcie było ogromne, w pierwszych dniach na placu budowy pojawiły się podobno jedynie dwie koparki oraz 23 robotników. Później, pomimo iż pracowników przybyło, nadal było ich za mało o co najmniej stu. W dodatku większość była niewykwalifikowana. Braki uzupełniali żołnierze Ludowego Wojska Polskiego i zwykli mieszkańcy Warszawy.
Na miejsce nowego warszawskiego dworca wyznaczono Śródmieście: w Alejach Jerozolimskich 54, pomiędzy ul. Marchlewskiego (obecna al. Jana Pawła II) a ul. Emilii Plater. Miejsce nie było jednak przystosowane pod tak dużą zabudowę. Aby dworzec mógł się zmieścić, konieczne było zburzenie kilku kamienic przy ulicy E. Plater.
Burzenie kamienic w Al. Jerozolimskich Archiwum Lecha Zielaskowskiego / Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygnatura 3/53/0/8/663
Budowa była błyskawiczna, ponieważ chciano zaimponować nią Leonidowi Breżniewowi, który gościł na VII zjeździe Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w grudniu 1975 r. Specjalnie na jego przybycie otwarto salonik VIP (który w 2007 r. został przekształcony w poczekalnię dla osób z biletami I klasy).
Budynek faktycznie powstał szybko, ale niestety nie obyło się bez usterek. Zaraz po oddaniu okazało się, że dach przecieka, a kanalizacja jest wadliwa. Duma PRL-u zszarzała. Psuła się, nikt nie potrafił naprawiać wyrafinowanych urządzeń z Zachodu, brakowało części zamiennych.
Podpory dachu. W tle Pałac Kultury i Nauki. 1974 r. NAC / Fot. Grażyna Rutkowska
Chociaż trzeba przyznać, że władze nie oszczędzały na materiałach budowlanych. Ściany korytarzy oraz niektóre ławki i balustrady zrobiono z białego marmuru - specjalnie sprowadzonego na tę okazję z Kazachstanu i Sudetów. Ze Szwecji przyjechał natomiast czarny granit - zrobiono z niego kolumny przy wejściu do głównej hali dworcowej.
Ze "zgniłego" Zachodu sprowadzono również systemy klimatyzacji i ogrzewania - Centralny był pierwszym budynkiem w Polsce, w którym grzanie i chłodzenie było dostępne w każdym pomieszczeniu. Osobne ogrzewanie miały też marmurowe ławki na peronie.
Z Wielkiej Brytanii i USA sprowadzono natomiast jednoosobowe pojazdy do czyszczenia posadzek. Ze Szwajcarii pochodziły zaś pierwsze w Warszawie drzwi automatyczne, a z Włoch - elektryczne zegary z podświetleniem. Pionierskimi rozwiązaniami na skalę Polski było również umieszczenie na dworcu windy kuchennej do transportu artykułów spożywczych do baru i osobnej windy do transportu śmieci oraz instalacja ruchomych chodników. W budynku stanął też pierwszy - i przez długie lata jedyny w Polsce - automat ze słodyczami i napojami.
Dworzec Centralny w latach 1977 - 1978 Archiwum Zbyszka Siemaszki / Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnartura: 3/51/0/6.15/111
Aby dworzec robił jeszcze większe wrażenie, na środku przejścia podziemnego pod skrzyżowaniem Al. Jerozolimskich z ul. Chałubińskiego zbudowano wielką, biało-czerwoną fontannę, która została sprowadzona do Polski z Włoch. Pojawiła się ona m.in. w filmie "Brunet wieczorową porą" Stanisława Barei. W jednej ze scen młodzi uczniowie okrążyli fontannę, a nauczycielka wręczyła im monety i pouczała: "Jak wrzucicie pieniążek, to tutaj wrócicie". Wówczas jeden z chłopców schował swoją monetę do kieszeni, a na pytanie, dlaczego to robi, odpowiedział: "Bo ja tu nigdy nie chcę wrócić".
Fontanna została rozebrana wraz z wkroczeniem kapitalizmu. W latach 90. zastąpił ją pasaż handlowy.
Budynek w roku otwarcia zdobył tytuł Mister Warszawy 1975. Ówczesna propaganda twierdziła nawet, że to najnowocześniejszy dworzec w Europie i chociaż zdania w tej kwestii są podzielone, to budynek z pewnością był (i jest) wyjątkowym przykładem architektury modernistycznej, co potwierdziły entuzjastyczne opinie również zachodnich architektów.
Pod koniec pierwszej dekady nowego tysiąclecia PKP planowało, że w niedalekiej przyszłości zburzy dworzec, a w jego miejscu stanie nowy. Ostatecznie pomysł porzucono i zdecydowano się tylko na jego modernizację. Przed Euro 2012 budynek został przede wszystkim gruntownie wyczyszczony, naprawiono w nim zniszczone elementy wystroju, wymieniono część sufitów i uporządkowano teren przed dworcem. W 2015 roku przeprowadzono remont hali głównej, w trakcie którego wybudowano tam kontrowersyjną antresolę. Tak pisał o niej Filip Springer na łamach Weekend.gazeta.pl:
Być może w jakimś innym, bardziej pospolitym obiekcie taka struktura byłaby uzasadniona (przy założeniu oczywiście, że kolejarze mają już tyle forsy, że nie wiedzą, co z nią robić i się w niej z nudów tarzają). Tutaj jednak chodzi o Dworzec Centralny, obiekt wyjątkowy, unikatowy i przemyślany w każdym calu. Forma architektoniczna antresoli w niczym zaś nie nawiązuje do oryginalnej architektury dworca. To obce ciało, które brutalnie zakłóca odbiór dzieła Szymaniaka i Romanowicza.
Nie tylko na poziomie estetycznym. Hala główna dworca, olbrzymia, rozległa i imponująca, miała stanowić kontrast dla ciasnych podziemnych korytarzy rozprowadzających podróżnych z peronów. Tutaj miał się zaczynać wielki świat - stolica. Taki był komunikat architektów. Nie na darmo forma tej części dworca miała przywodzić na myśl przeskalowaną wiatę przystankową. Wraz z wybudowaniem antresoli to wrażenie zostało zniesione. Teraz, wyjeżdżając z ciasnych podziemi dworca, trafiamy do zagraconej hali, która trochę ma przypominać Dubaj, trochę Las Vegas, ale i tak wszyscy wiedzą, że to po prostu Warszawa - miasto, w którym ciągle się coś symuluje. Obiekt oryginalny zamieniono w imitację czegoś, co jest chwilowo modne. Bo w ponadczasowość formy architektonicznej antresoli głęboko wątpię.