Jak pisaliśmy w sierpniu, pani Ewelina, doktorantka na wydziale polonistyki Uniwersytetu w Białymstoku jest freeganką (freeganizm to styl życia, który polega na poszukiwaniu w śmietnikach żywności nadającej się do spożycia) pojechała samochodem na parking na zapleczu Biedronki przy ul. Transportowej w Białymstoku. Tam pozbierała m.in. owoce i warzywa z kontenerów na odpady.
Kobieta wzięła ze sobą produkty, a gdy wsiadała do samochodu, podszedł do niej ochroniarz, który zażądał, aby wysiadła z pojazdu. Kobieta mówiła "Kurierowi Porannemu", że mężczyzna kazał jej wyjąć skrzynkę z żywnością pozyskaną ze sklepowych kontenerów i iść z nim na zaplecze. Następnie użył wobec niej gazu pieprzowego i wezwał policję, zgłaszając kradzież.
Pani Ewelina została ukarana mandatem karnym w wysokości 200 zł. Kobieta pierwotnie przyjęła mandat, jednak po przemyśleniu swojej decyzji postanowiła złożyć wniosek do sądu o jego uchylenie.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
W poniedziałek sąd rejonowy w Białymstoku uchylił mandat, nałoży na panią Ewelinę. W uzasadnieniu wyroku podkreślono, że czyn kobiety nie był wykroczeniem.
- Rzeczy porzucone nie mogą stanowić przedmiotu kradzieży, a ponadto przedmiot musi mieć określoną wartość. Nie ma wątpliwości, że odpady są rzeczami. Wątpliwość budzić może natomiast wartość, postrzegana przez pryzmat wartości przedmiotu kradzieży w tej sprawie - zaznaczył sędzia Tomasz Pannert, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Sędzie dodał, że kobieta była świadoma, że pozyskiwane przez nią produkty były niezdatne do dalszej sprzedaży. - W koszu na śmieci, co wydaje się oczywiste, znajdują się dla jednych np. odpady, a dla innych śmieci, co nie zmienia faktu, że są to rzeczy, w odniesieniu do których pierwotny właściciel, umieszczając je w takim pojemniku, dał jednoznaczny wyraz, że chce się ich pozbyć, że są mu zbędne, niepotrzebne - stwierdził sędzia.
Pannert pytał, na podstawie jakich okoliczności pani Ewelina miała powziąć wiedzę, że zwykły pojemnik na śmieci nim nie jest. - Jeżeli dysponent takiego pojemnika pozostawiając go w niezabezpieczonym miejscu ogólnodostępnym, nadaje mu inny charakter, niż jest to zwyczajowo, społecznie przyjęte, winien go stosownie oznaczyć, wskazując w sposób jednoznaczny na jego charakter, jak i charakter rzeczy, jakie się w nim znajdują - mówił sędzia.
Wyrok w tej sprawie jest prawomocny.