Polacy gołymi rękami wydobywali uran na broń atomową Sowietów. Dziś tajną kopalnię można zwiedzać

W 1948 roku kopalnia w Kletnie została przebadana przez radzieckich geologów. To właśnie wtedy odkryli oni promieniowanie w założonej już w średniowieczu sztolni. Rosjanie długo nie czekali i niemal od razu zabrali się do wydobywania uranu - a raczej kazali robić to Polakom. Pierwiastek ten był im potrzebny do budowy bomby atomowej.

Prace górnicze w tym regionie prowadzone były już w średniowieczu. Pierwsze wzmianki o kopalni w Masywie Śnieżnika w województwie dolnośląskim pochodzą z końca XV wieku, jednak jak czytamy na stronie kopalni, prace w tym miejscu były prowadzone najprawdopodobniej znacznie wcześniej. Początkowo wydobywano w niej głównie magnetyt (najbogatsza ruda żelaza spotykana w przyrodzie) i hematyt (druga pod względem zawartości ruda żelaza). W XV i XVI wieku w Kletnie eksploatowano także miedź.

Zobacz wideo Nie wjedziesz tu bez pozwolenia. Zamknięte miasta w Rosji

Sowieci odkryli w Sudetach złoże radioaktywnego pierwiastka. Wydobyli około 20 ton czystego uranu

Kopalnia zyskała popularność po II wojnie światowej, gdy wykonano ewidencje złóż. Polskie prace zostały w tym miejscu szybko zablokowane za sprawą radzieckich geologów, którzy 15 lipca 1948 roku odkryli mineralizację uranową w Kletnie - prace na tym obszarze umożliwiała podpisania rok wcześniej umowa między ZSRR i Polską, która pozwalała Sowietom prowadzić poszukiwania rud uranu na terenie całego kraju.

Uran odkryto podczas prac przy średniowiecznych sztolniach św. Pawła (nr 7) i św. Jakuba (nr 9), gdzie zaobserwowano podwyższone promieniowanie gamma. Później zaczęto prace w tzw. mrocznej sztolni (nr 11). Inżynierowie od razu kazali przeprowadzić wykopy badawcze na sześciokilometrowym odcinku od Janowej Góry po Śnieżnik. Od 1948 do 1950 roku prace były najbardziej intensywne, co skutkowało największym wydobyciem uranu. Od 1951 do 1953 roku nastąpił spadek wydobycia, mimo bardzo dużej objętości wyrobisk rozpoznawczych na coraz większych głębokościach. W ciągu trzech lat wykopano ponad 37 kilometrów wyrobisk na 9 do 10 poziomach - znajdowały się tam trzy szyby, 27 sztolni i wyrobiska boczne.

Prace w kopalni w Kletnie były ściśle tajne i otrzymały kryptonim "Kopaliny". W dokumentach zamiast "uranu" pojawiały się terminy, takie jak R2, P-9 lub "metale niezależne". Do kopalni nie dało się też zbytnio zbliżyć. Jak podaje "Focus", do 1956 roku góry obstawione były polskimi i radzieckimi żołnierzami. Uran był sprzedawany ZSRR po określonej kwocie, a następnie transportowany tam jako "ziemia opadowa". W dość krótkim czasie z kopalni w Kletnie Sowieci wydobyli 20 ton czystego uranu, co stanowiło od trzech do pięciu proc. całego radzieckiego wydobycia w Sudetach - czytamy w artykule "Pozostałości górnictwa rud uranu w masywie Śnieżnika" Roberta Borzęckiego i Anety Marek. Uran miał posłużyć Sowietom do budowy własnej bomby atomowej, która pomogłaby im wygrać wyścig zbrojeń ze Stanami Zjednoczonymi. 

Tajna kopalnie w Kletnie. Rosjanie nie dbali o środki ostrożności, a polscy robotnicy wydobywali uran gołymi rękami

Radziecka kadra inżynierska nie zamierzała sama narażać się na działanie tego niebezpiecznego pierwiastka. Dlatego w pracach wyręczali ich polscy robotnicy, dla których wybudowano osiedle mieszkaniowe Morawka w Stroniu Śląskim. Niestety bez względu na wysokość wynagrodzenia, każdy z robotników zapłacił za pracę w kopalni ogromną cenę.

Rosjanie nie dbali o środki ostrożności, które mogłyby ochronić robotników przed tragicznymi skutkami wydobycia uranu. Sami górnicy też nie zważali na swoje bezpieczeństwo, ponieważ nie byli poinformowani o tym, co właściwie wydobywali. Inżynierowie skupiali się jedynie na tym, by pracownicy nie wynieśli z kopalni nawet najmniejszych fragmentów skał, które mogły zebrać się chociażby pod paznokciami. Górnicy pracowali często po kilkanaście godzin dziennie, bez rękawic, masek przeciwpyłowych czy jakichkolwiek innych środków ochronnych. W sortowni pracowały natomiast kobiety - nawet te ciężarne.

Robotnicy nie mogli zadawać pytań, a zbyt ciekawscy mogli trafić na przesłuchanie do organów bezpieczeństwa wewnętrznego (UB). Wykopaliska w Sudetach były tak tajne, że górnicy nie mogli zdradzać, że pracują przy wydobyciu tajemniczego surowca - w przeciwnym razie mogli być sądzeni jako agenci obcego wywiadu. Za przykład można podać Edmunda Kumoszkę, który został aresztowany po tym, jak wysłał list do brata w Berlinie. Za zdanie: "Robotnicy pracują w wodzie i przy pomocy czerpaków wydobywają jakieś materiały, których składników, ani wartości nie znają", otrzymał wyrok czterech lat pozbawienia wolności.

Robotnicy pracujący w kopalni bardzo szybko odczuwali skutki uboczne pracy, które objawiały się chronicznym bólem głowy i ogromnym zmęczeniem. Wystawiona na działanie uranu skóra i paznokcie schodziły im z dłoni. Z czasem górnikom zaczęły wypadać włosy i zęby. Robotnicy, pokryci radioaktywnym kurzem, przenosili go także do swoich domów lub pokoi robotniczych. Cierpieli też na choroby układu oddechowego, a większość z nich zachorowała na raka płuc. Po latach dowiedziono, że to nie uran, ale radon (gaz szlachetny), pojawiający się na skutek rozpadu uranu, był głównym zagrożeniem dla zdrowia robotników.

Po 1958 roku wydobycie w kopalni zaczęło całkowicie wygasać. Część wyrobisk została zalana, a wejścia do kopalni zawalono odstrzałami.

Dawna kopalnia w Kletnie jest udostępniona dla zwiedzających

Obecnie część kopalni jest udostępniona do zwiedzania - dotyczy to sztolni numer 18, która znajduje się na drodze między Kletnem i Sienną. Odwiedzający mogą oglądać trasy, gdzie występują minerały, takie jak ametyst, fluoryt, baryt, kwarc mleczny czy malachit. Udostępniona część kopalni jest bezpieczna pod względem promieniowania radioaktywnego i jest pod tym kątem nieustannie monitorowana.

 
Więcej o: