Trzydniowa akcja funkcjonariuszy zakończyła się w środę. Kilkuset policjantów wspieranych przez ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (GOPR), żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT), mundurowych Straży Leśnej oraz strażaków Ochotniczej Straży Pożarnej (OSP) przeczesało ponad 3 tys. ha w okolicy miejscowości Borowce (woj. śląskie, pow. częstochowski).
Jacek Jaworek wciąż jest poszukiwany listem gończym oraz na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Śledczy nie wykluczali jednak scenariusza, że po tym, jak zamordował swoich bliskich, popełnił samobójstwo.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Na poszukiwania zdecydowano się dopiero teraz - choć do zbrodni doszło w lipcu 2021 roku - ponieważ w w zeszłym roku przeszła przez okoliczne lasy trąba powietrzna, która powaliła wiele drzew, uniemożliwiając dostęp do różnych miejsc - podaje częstochowska "Gazeta Wyborcza". Dzięki pracy leśników dostęp do terenu został częściowo przywrócony.
W drugim dniu poszukiwań funkcjonariusze znaleźli kości. Okazało się jednak, że nie są to ludzkie, tylko zwierzęce szczątki. "GW" informuje, że w lesie policjanci spotykali wychodzone i wygłodniałe psy, które dokarmiali. Niektóre ze zwierząt, które najprawdopodobniej zostały porzucone w lesie, znalazło nowe domy.
Jednak zwłok Jacka Jaworka nie odnaleziono. - Mało prawdopodobne, żebyśmy coś pominęli - zapewnia, cytowana przez "Gazetę Wyborczą", policja.
***
Poszukiwania Jacka Jaworka trwają od 10 lipca 2021 roku. Mężczyzna podejrzewany jest o to, że w leżących kilkadziesiąt kilometrów od Częstochowy Borowcach zamordował swojego brata, szwagierkę oraz ich 17-letniego syna. Z domu, w którym doszło do tragedii, udało się uciec tylko 13-latkowi, który schował się przed wujkiem, a potem uciekł przez okno.