Ciało 42-letniego mężczyzny znaleziono w kotłowni, w której pracował. Do tego tragicznego wypadku doszło w Rychlikach, w województwie warmińsko-mazurskim. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Gdy w nocy z soboty na niedzielę kaloryfery w bloku w Rychlikach przestały grzać, jeden z lokatorów postanowił osobiście sprawdzić, co się dzieje. Był to prezes spółdzielni mieszkaniowej, który mieszka w bloku ogrzewanym przez kotłownię, którą zarządza. Gdy dotarł na miejsce, odkrył zwłoki mężczyzny - pracownika obsługującego piec w kotłowni.
Jak donosi Polsat News, "mężczyzna zginął na skutek oddzielenia ręki od tułowia". - Ręka została wciągnięta przez mechanizm podajnika, który podaje brykiet drzewny do pieca - mówi w rozmowie z Polsat News rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej, prok. Sławomir Karnowski.
Po odnalezieniu zwłok pracownika kotłowni i zawiadomieniu służb, na miejscu pojawiła się policja, straż pożarna, biegły z zakresu medycyny sądowej i inspektorzy z Państwowej Inspekcji Pracy. Teraz wyjaśnianiem przyczyn śmierci 42-latka zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Elblągu oraz funkcjonariusze policji z Pasłęka.
Jak czytamy w "Dzienniku Bałtyckim", w środę odbyła się sekcja zwłok, która wstępnie wskaże przyczynę śmierci 42-latka. "Gazeta Olsztyńska" donosi natomiast, że "wstępne ustalenia wskazują" na "wstrząs urazowo-krwotoczny doznany w wyniku ciężkiego obrażenia kończyny górnej".
Śledztwo jest prowadzone w kierunku art. 220 par. 1 w zbiegu z art. 155 kk, czyli wstępna kwalifikacja dotyczy zaistnienia przestępstwa niedopełnienia przez pracodawcę obowiązku zapewnienia bezpiecznych i higienicznych warunków pracy oraz nieumyślnego spowodowania śmierci
- czytamy w Dzienniku Bałtyckim.
Więcej wiadomości z Polski i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.