Służby prawdopodobnie zakończyły prace na miejscu eksplozji w suszarni zbóż w Przewodowie (woj. lubelskie). Świadczy o tym m.in. fakt, że w niedzielę rano (20 listopada) przy wjeździe do wsi nie było już policjantów, którzy wcześniej zabezpieczali teren, śledczych ani ekspertów - przekazał reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Postępowanie w sprawie wybuchu w Przewodowie prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
Od 15 listopada na miejscu eksplozji pracowali prokuratorzy Mazowieckiego i Lubelskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej, Prokuratury Regionalnej w Lublinie, Prokuratury Okręgowej w Zamościu, funkcjonariusze Policji, Straży Granicznej, ABW, CBŚP, żołnierze, a także biegli, w tym z Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia w Zielonce i Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji, pirotechnicy oraz amerykańcy eksperci. 18 listopada w oględzinach brali udział również specjaliści z Ukrainy.
Jak przekazał reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, od soboty (19 listopada) na miejscu zdarzenia mogą przebywać już dziennikarze. - Dopiero z bliska widać ogrom tej tragedii - skomentował. - Ten kilkumetrowy lej to skutek uderzenia rakiety - relacjonował, pokazując wyrwę w ziemi w miejscu, gdzie spadł pocisk.
- Eksplozja musiała być potężna. Tuż za lejem znajdował się niewielki budynek. Prawdopodobnie mężczyźni, którzy zginęli, byli między budynkiem a ciągnikiem, tuż obok miejsca, w które z wielką energią uderzyła rakieta - dodał reporter. - Skalę eksplozji obrazuje stan pozostałych budynków w gospodarstwie, w których niemal wszystkie szyby są powybijane - stwierdził, dodając, że jeden z budynków został "całkowicie zmieciony z powierzchni ziemi". Widać, że zostały z niego jedynie fundamenty.
Przypomnijmy, do wybuchu we wsi Przewodów, leżącej blisko granicy polsko-ukraińskiej, doszło 15 listopada. W tym dniu Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak na Ukrainę. Około godz. 15.40 na teren suszarni zbóż w polskiej miejscowości spadła rakieta (lub jej szczątki) - najprawdopodobniej ukraińskiej obrony powietrznej. W eksplozji zginęły dwie osoby - 60-letni Bogdan C. oraz 62-letni Bogusław W.
Wszystko wskazuje na to, że sytuacja ta była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Szef NATO Jens Stoltenberg podkreślił, że zdarzenie "to nie wina Ukrainy", a "ostateczną odpowiedzialność" ponosi Rosja. Takie stanowisko przedstawili również inni zagraniczni i polscy politycy, między innymi kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak czy premier Polski Mateusz Morawiecki.
- Jesteśmy wdzięczni, że nie jesteśmy obwiniani, ponieważ walczymy z rosyjskimi rakietami, broniąc naszego terytorium - podkreślał Wołodymyr Zełenski, odnosząc się do zdarzenia