Wrocławska "Wyborcza" opublikowała w piątek (18 listopada) obszerny wywiad z Markiem Jędrychowskim, nauczycielem historii i teraźniejszości z IX Liceum Ogólnokształcącego we Wrocławiu. W przeszłości pedagog uczył także samego Mateusza Morawieckiego. - Uczyłem go w 3. i 4. klasie liceum. Był spokojny, cichy, rzeczowy i konkretny, przy czym oczywiście miał problemy z władzą, jego ojciec się ukrywał - wyjaśnia nauczyciel i podkreśla, że chciałby, by premier "przestał unikać swojej szkoły jak diabeł święconej wody" i odwiedził byłą placówkę.
Cały tekst "Nauczyciel Morawieckiego: HiT obnażył największy problem. Uczniowie pytają tylko o wyjście do toalety" przeczytasz na stronie "Gazety Wyborczej"
Jędrychowski uczył WOS-u od 1985 roku. Teraz przedmiot został zastąpiony przez historię i teraźniejszość. Nauczyciel zaznacza jednak, że w jego szkole nie korzysta się z podręcznika autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego, ponieważ historia w nim jest opowiedziana "przez kogoś według własnej opinii, bez oglądania się na źródła".
Dziennikarka "Wyborczej" zapytała nauczyciela, z jakich zagadnień z WOS-u premier powinien mieć powtórkę. - Ma podstawowe problem z trójpodziałem władzy. Proszę popatrzeć, co się dzieje z wymiarem sprawiedliwości. Premier jest "autorem" rządu i ministrowie mu podlegają. Ma prawo ich wymieniać, dyscyplinować. No i popatrzmy zatem na działalność Zbigniewa Ziobry. Co w tej sprawie zrobił premier? - tłumaczy Jędrychowski i dodaje: - Podstawowy błąd premiera to brak zrozumienia istoty demokracji i roli opozycji, a przecież sam ma to doświadczenie polityczne z minionych lat.
Nauczyciel przyznaje, że gdy Morawiecki został premierem, chciał z nim porozmawiać. - Bardzo szybko zrejterował, mówiąc o innych obowiązkach - mówi Jędrychowski, dodając, że od tej pory premiera "ani widu, ani słychu". Pedagog zaznacza przy tym, że rozmowa ta "nie byłaby przyjemna".
Zdaniem Jędrychowskiego państwo powinno słuchać swoich obywateli. Pedagog przytacza, że gdy funkcję ministra edukacji pełnił prof. Henryk Samsonowicz, przyjechał do szkoły z pytaniem, co należy zmienić. - Tymczasem teraz mamy ministra oderwanego od rzeczywistości, który próbuje tylko przeforsować swoje ideologie. To zamordyzm, nic więcej - konkluduje.
Więcej aktualnych wiadomości dotyczących świata polskiej polityki znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Podręcznik do historii i teraźniejszości autorstwa Wojciecha Roszkowskiego był pierwszym dopuszczonym do użytku szkolnego przez Ministerstwo Edukacji i Nauki. Publikacja wzbudziła jednak wiele kontrowersji, między innymi ze względu na fragment o "produkcji dzieci" poświęcony tematowi in vitro.
Prof. Roszkowski pisał m.in., że "coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli". "Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju produkcję?" - zastanawiał się autor. Ostatecznie wydawnictwo zdecydowało o usunięciu z książki tych słów.
Publikacji przyjrzały się także zachodnie media. "Podręcznik Roszkowskiego jest ostatecznie niczym innym, jak przeciętną i zaściankową broszurą polityczną przesyconą skrajnie prawicową wypowiedzią, która udaje wytwór akademickiej doskonałości i autorytetu. Zamiast prezentować cokolwiek krytycznego lub oryginalnego, po prostu stosuje zapożyczenia z zachodnich, chrześcijańskich konserwatystów w sprawach religii, kultury i rasy, jednocześnie nawiązując do innych, skrajnie prawicowych, wschodnioeuropejskich programów - jak tych Viktora Orbana z Węgier" - mogliśmy przeczytać na stronie balkaninsight.com.
Więcej na temat podręcznika można przeczytać w relacji Wiktorii Beczek, która dokładnie przyjrzała się zamieszczonym w nim treściom: