Informator CNN z NATO przekazał, że samolot Sojuszu namierzył rakietę, która spadła w polskim Przewodowie przy granicy z Ukrainą. "Wskazania radaru i informacje wywiadu zostały przekazane NATO i Polsce" - podała w środę amerykańska stacja. Samoloty NATO prowadzą regularne obserwacje wokół Ukrainy od początku rosyjskiej inwazji. Jednostka Sojuszu Północnoatlantyckiego, która przelatywała we wtorek w polskiej przestrzeni powietrznej, monitorowała działania wojenne na terytorium Ukrainy.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego odpowiadał w czwartek rano na antenie RMF FM, dlaczego pocisk nie został zestrzelony, kiedy znalazł się nad terytorium Polski.
To rakieta środków obrony przeciwlotniczej. Rakieta, która, co do zasady, w poszukiwaniu celu wykonuje swoje zadanie, które nie ma charakteru ofensywnego. Nawet jeśli jest rejestrowana przez systemy radarowe, zakładamy, że będzie wykonywała swoje zadanie, czyli przechwytywanie środków napadu powietrznego nad terytorium Ukrainy. Czy doszło do awarii w samej rakiecie, czy do błędu przy wprowadzaniu danych - to jest przedmiotem pracy ekspertów
- wyjaśniał Jacek Siewiera.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego podkreślił w czwartkowym wywiadzie, że "nie ma państwa, które ma obronę lotniczą pokrywającą 100 proc. terytorium".
Przy pewnej ilości środków napadu powietrznego, nawet najnowocześniejsza obrona przeciwlotnicza może nie być w stanie przechwycić wszystkich rakiet. Rzeczywistość jest taka, że system obrony przeciwlotniczej jest. Ma wiele zaszłości postsowieckich, ale jest bardzo intensywnie modernizowany. Ten system obrony przeciwlotniczej, który jest budowany, jest bardzo nowoczesny i jest bardzo ambitnym celem
- zapewniał Siewiera. Szef BBN-u podkreślił, że "czym innym jest widzieć rakietę przechwytującą, a czym innym jest ją strącić".
We wtorek 15 listopada, około godz. 15:40, w Przewodowie w powiecie hrubieszowskim, w województwie lubelskim, kilka kilometrów od granicy z Ukrainą, doszło do eksplozji. Według wstępnych informacji polskich władz spowodowała ją rakieta najprawdopodobniej rosyjskiej produkcji. W wybuchu zginęły dwie osoby. Wcześniej przez wiele godzin trwał zmasowany rosyjski ostrzał Ukrainy, przede wszystkim jej infrastruktury energetycznej.
"Rosja ponosi pełną odpowiedzialność za skutki ataków rakietowych na terytorium Ukrainy, Polski i Mołdawii" - napisał w czwartek w mediach społecznościowych minister spraw zagranicznych Ukrainy Dymytro Kułeba.
O kolejnym rosyjskim bombardowaniu szef ukraińskiej dyplomacji rozmawiał telefonicznie z amerykańskim sekretarzem stanu Antonym Blinkenem. Minister Kułeba podziękował Amerykanom za wsparcie i podkreślił, że należy przyspieszyć dostawy systemów obrony przeciwlotniczej na Ukrainie. "Systemy NASAMS już dowiodły swojej skuteczności. Jestem przekonany, że nadszedł czas na Patrioty" - napisał na Twitterze.
Od rana Rosja po raz kolejny ostrzeliwuje rakietami Ukrainę. Na terytorium całego kraju trwa alarm bombowy. Rosyjskie rakiety i drony skierowane są na infrastrukturę przemysłową. Są doniesienia o eksplozjach i zniszczeniach w Odessie i Dnieprze.
Przedwczoraj w trakcie poprzedniego zmasowanego ostrzału Ukrainy jedna z rakiet spadła na terytorium Polski. W miejscowości Przewodów w powiecie hrubieszowskim zginęły dwie osoby.
W środę prezydent Andrzej Duda poinformował, że wiele wskazuje na to, iż był to pocisk ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Premier Mateusz Morawiecki potwierdził, że nic nie wskazuje na to, by eksplozje były intencjonalnym atakiem na terytorium Polski. Podkreślił, że winę za śmierć dwóch Polaków ponosi Rosja, przeprowadzająca masowe ataki rakietowe na Ukrainę.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>