Były szef biura informacji NATO w Moskwie Robert Pszczel podkreślił, że w przypadku rutynowych posiedzeń dowództwa wojskowego czy władz najwyższego szczebla można informować szybciej, niż kiedy mamy do czynienia z sytuacją kryzysową, jaką była eksplozja w Przewodowie w ostatni wtorek.
W sytuacjach kryzysowych jest presja czasu i jest ten problem, że wszyscy dążą do tego, żeby uzyskać dostęp do wiarygodnych informacji
- stwierdził rozmówca Jacka Gądka. Były dyrektor biura informacji NATO w Moskwie dostrzegł, że po wybuchu w Przewodowie na Lubelszczyźnie "były momenty, że być może można było coś więcej powiedzieć". - Przynajmniej w sensie zdefiniowania tego, co się dzieje. Bez określenia parametrów, które były niejasne - uzupełnił.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Tutaj poprzeczka poszła wyżej, nie chodziło tylko o Polskę, ale wszystkie możliwe implikacje, które wiążą nas z NATO. Co więcej, wiele z tych informacji można było uzyskać od NATO. Po to latają nad terytorium Polski od początku tej wojny różne samoloty i są różne środki wykorzystywane, które mają doskonały wgląd w to, co się dzieje w przestrzeni powietrznej, zarówno polskiej, jak i w najbliższym otoczeniu
- ocenił gość Porannej Rozmowy Gazeta.pl. Pszczel podkreślił, że presja czasu była w przypadku wtorkowego incydentu bardzo duża, ale lepiej "popełnić grzech mówienia mniej". Jacek Gądek zapytał swojego gościa o odpowiedź Rosjan na wtorkową eksplozję na terenie Polski.
Na Kremlu brakuje kreatywności. Od kilku dni mamy do czynienia z milczeniem Kremla. Dlatego, że nie ma nic ciekawego do powiedzenia - nie ma przekazu interesującego ani dla swoich obywateli, ani dla świata zewnętrznego. Dlatego tym bardziej zaskakujące było bardzo szybkie i kłamliwe oświadczenie rosyjskiego MON-u. Rosja boi się prawdziwej konfrontacji z NATO. Bo Rosja przegrywa w Ukrainie. Gdyby weszła w konflikt z NATO przegrałaby w dwa dni
- dodał Pszczel. Przypomnijmy, że rosyjski resort obrony oświadczył, że "wypowiedzi polskich mediów i urzędników o rzekomym lądowaniu 'rosyjskich' rakiet w pobliżu wsi Przewodów są celową prowokacją mającą na celu eskalację sytuacji".
Szef Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Mark Milley na środowej konferencji w Pentagonie odniósł się do wybuchu w Przewodowie. Amerykański dowódca podkreślił, że po incydencie rozmawiał ze swoimi odpowiednikami w Ukrainie - gen. Wałerijem Załużnym i Polsce - Szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmundem Andrzejczakiem. Nie udało mu się skontaktować z przedstawicielem Rosji gen. Walerijem Gierasimowem.
Głównym powodem może być to, że nie miał instrukcji od swojego szefa, który jest nie wiadomo gdzie. To jest metoda stosowana od czasów Iwana Groźnego. Car jest niedostępny, oddalił się. Może być blisko lub daleko, ale nie ma go
- podkreślił Robert Pszczel, były dyrektor biura informacji NATO w Moskwie.
Jak wyjaśnił wiceszef biura ukraińskiego prezydenta Kyryło Tymoszenko, w zależności od obiektu i stopnia zniszczenia zajmie to w niektórych miejscach kilka dni, w innych do dwóch tygodni. Jak dodał, chodzi o to, by przywrócić taki poziom funkcjonowania systemu energetycznego, jaki był przed wczorajszym atakiem. W wyniku zmasowanego rosyjskiego ataku uszkodzeniu uległa też infrastruktura Ukrzaliznicy - państwowego operatora kolejowego, nastąpił też chwilowy brak napięcia w sieci trakcyjnej. Niektóre pociągi Ukrzaliznycia nadal odnotowują opóźnienia.
Po środowym spotkaniu z ambasadorami krajów członkowskich sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg podkreślał, że nie ma przesłanek świadczących o tym, iż Rosja szykuje ofensywę przeciw NATO. - To nie jest wina Ukrainy - podkreślał szef Sojuszu dodając, że ze wstępnych ustaleń wynika, że wybuch na polskiej wsi spowodował ukraiński pocisk przeciwlotniczy. - To Rosja ponosi całkowitą odpowiedzialność, kontynuując nielegalną wojnę przeciwko Ukrainie- podkreślał Jens Stoltenberg.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>