I tak na przykład Rafał Ziemkiewicz przedstawił ciekawą wizję tego, co powinni zrobić Amerykanie:
"Nie wiem, czy to rakieta, czy celowo, czy przypadek" – zastrzega publicysta ostrożnie, by zaraz potem zalecić sojusznikom rozpętanie trzeciej wojny światowej u polskich granic. Oto nieustraszony Sarmata, dla którego miękka rura wroga przewyższa ewentualne wady takiego rozwiązania.
Za użyciem nagiej siły opowiedział się też zawodnik MMA i ekspert TVP Marcin Najman. Doświadczony w boju pięściarz przedstawił nawet konkretny plan, gdzie powinniśmy uderzyć.
Co więcej, w przeciwieństwie do Ziemkiewicza Najman nie chce pokornie czekać, co też powiedzą Amerykanie. Jak twierdzi, Polska sama musi zdecydować, czy chce iść na wojnę z Rosją.
Śmiałe plany prawicowego Twittera zdają się popierać także zagraniczni przyjaciele. Jak poinformował Jakub Augustyn Maciejewski (dziennikarz tygodnika "Sieci" i portalu wpolityce.pl), Ukraińcy, Rumuni i Mołdawianie nie pytają "czy", lecz "kiedy" w kierunku Putina wypuści się nasze zbrojne ramię.
Nie wiemy, jakiej odpowiedzi udzielił przyjaciołom dobrze poinformowany Maciejewski. Jasne jest jednak, że gdy panowie rwą się do bitki i nieledwie siodłają już konie, Polki kierują zatroskane oczy ku niebu. Magdalena Ogórek na Twitterze zaproponowała obserwatorkom i obserwatorom modlitwę. "Bez Boga ani do proga" – wyjaśniła swoją postawę w jednym z kolejnych tweetów.
Olimpijski spokój, z jakim Ogórek zawierza Polskę boskiej opiece, wydaje się tym bardziej godny podziwu, jeśli spojrzeć na reakcję jej kolegi Jarosława Jakimowicza. Aktorowi i prezenterowi ukojenia nie przyniosły nawet noc i sen. W środę rano w programie "Jedziemy" (przypominamy: to ten program w TVP Info, gdzie Jakimowicz jest komentatorem, a nie ten program w TVP Info, gdzie Jakimowicz jest prowadzącym) w ten sposób mówił o sytuacji Polska-Rosja:
Proszę państwa, zagrożenie jest. Jeżeli nawet świat udowodni, że to był przypadek, to my się tego możemy spodziewać każdego dnia, o każdej porze! To jest wojna! […] To nie są żarty! Tak naprawdę nie wiemy, czy teraz takie rakiety nie lecą skierowane na Warszawę, na różne inne duże aglomeracje w Polsce. To jest realne niebezpieczeństwo, z którym żyjemy.
Być może Jakimowicz serio przypuszcza, że zaraz nam roztrzaskają Sejm, Wawel i Stocznię Gdańską, być może lubi straszyć niewinnych ludzi, a być może plecie, co mu ślina na język przyniesie, i w ogóle się nad tym nie zastanawia – na ten temat można mieć z pewnością różne zdania. Od pełnej zwierzęcego strachu wypowiedzi prezentera przejdźmy tymczasem do drugiego bieguna – wyrafinowania i przenikliwości. Oto jak zamiary Putina przejrzał Jacek Piekara, pisarz fantasy i komentator polityki:
Opozycja, celebryci i media – oto ci, przez których w świecie Piekary atakuje nas Rosja. Klasę pisarza można poznać po tym, z iloma pytaniami zostawia czytelniczkę jego krótki wszak wpis. Czy jest możliwe, by jednocześnie potępiać Federację Rosyjską i nie pochwalać rządu Mateusza Morawieckiego? A może, by być w porządku, przed każdą krytyką PiS należy ugryźć się w język i zamiast tego skrytykować Putina?
Niezależnie od tego myśl Piekary nieco kłóci się z inną – a przecież równie przenikliwą – metapolityczną obserwacją dokonaną z kolei przez Łukasza Warzechę.
"Żałosna i pocieszna" – tak Warzecha skomentował pisanie, że nawet jeśli rakiety, które u nas spadły, były ukraińskie, to zasadniczo trzeba winić nie Ukrainę, a Rosję. Wiadomo, w końcu Zełenski z podwładnymi strzelają sobie w niebo, bo taką mają fantazję, a nie w odpowiedzi na rosyjski ostrzał, w całej sytuacji nie ma więc winy Federacji Rosyjskiej. Od razu widać też, że lakoniczny wpis Warzechy w ogóle nie podbija bębenka prorosyjskim narracjom. Podobnie zgodne z polską racją stanu są snute na poważnie marzenia, żeby uderzyć na Kaliningrad, i panikowanie, że Chryste, rakiety nad Warszawą.
I honor klasy w temacie Przewodowa musiał ratował Jacek Karnowski.