Reporter Gazeta.pl Patryk Pytlak odwiedził lubelski Przewodów i okolice wsi, w której we wtorek doszło do uderzenia rakiety - jak już wiadomo, była to rakieta wystrzelona przez ukraińską obronę przeciwlotniczą podczas zmasowanego rosyjskiego nalotu na Ukrainę. Zarówno polski prezydent, jak i szef NATO na środowych konferencjach prasowych przekazali, że rakieta omyłkowo znalazła się na terytorium Polski, a całą odpowiedzialność za zdarzenie ponosi Rosja.
Czytaj więcej: Jens Stoltenberg: Nie mamy sygnałów, że Rosja przygotowuje atak na NATO
Przewodów i okolice. Co mówią mieszkańcy? "Huk, aż się ziemia wzdygnęła"
Jak informowaliśmy wcześniej, już na wjeździe do Przewodowa stacjonuje wiele policyjnych radiowozów - na miejscu jest także wojsko. "Po pobliskich polach chodzą policjanci. Nie można wykluczyć, że szukają szczątków rakiety albo innych śladów, związanych ze zdarzeniem. Same służby jednak milczą, nie zdradzają szczegółów" - relacjonował nasz reporter.
Na miejscu nasz reporter rozmawia z mieszkańcami i słucha ich relacji o tragicznych wydarzeniach. Odwiedził też okoliczne wsie i mieszkańców gminy Dołhobyczów (na całym terenie gminy ogłoszona jest żałoba).
Spotkany przez naszego reportera pan Andrzej opisywał obrazowo:
No, [był] głuchy huk, taki aż ziemia się wzdrygnęła. I potem drugi był. I ja podejrzewam, że to może ukraińska rakieta nagnała tę "ruską", bo niemożliwe, żeby druga detonacja była. Ta druga była słabsza.
- Czyli najpierw jedna była taka konkretna?... - dopytywał nasz reporter.
- Tak, a druga była też mocna, ale już słabsza - odpowiedział nasz rozmówca. Na pytanie "boi się pan teraz? Wojny?", odparł:
Panie, jaka wojna, tu nie będzie wojny
- mówi.
Zapraszamy do obejrzenia nagrania:
Premier Mateusz Morawiecki przekazał w środę, że na razie nie zostanie uruchomiony art. 4 NATO. - większość dowodów wskazuje, że być może uruchomienie artykułu 4. NATO tym razem nie będzie niezbędne, ale ten instrument jest cały czas w naszych rękach - powiedział. We wtorek po wybuchu w Przewodowie w województwie lubelskim o takiej możliwości mówili szef polskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz rzecznik polskiego rządu.
Jens Stoltenberg, pytany w środę o to, dlaczego NATO nie chce pomóc w obronie nieba nad Ukrainą, by pomóc w przechwytywaniu rakiet wysyłanych z Rosji, a tym samym - chronić swoich sojuszników, odparł: - Sojusznicy NATO nie są częścią konfliktu na Ukrainie. Jak dodał, NATO będzie dostarczać Ukrainie obronę przeciwlotniczą.
Pytany przez brukselską korespondentkę Polskiego Radia Beatą Płomecką o możliwość wzmocnienia europejskiej obrony przeciwlotniczej przez NATO, szczególnie w krajach graniczących z Ukrainą, Stoltenberg unikał konkretnej odpowiedzi. Mówił, że została ona już zwiększona po rozpoczęciu przez Rosję agresji na Ukrainę pod koniec lutego.