Z przeprowadzonej przez naTemat rozmowy z synoptykiem, hydrologiem i rzecznikiem Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Grzegorzem Walijewskim wynika, że pierwszych opadów śniegu możemy spodziewać się już w połowie listopada. Jednak nie nacieszymy się nim zbyt długo, bo pokrywa śnieżna prawdopodobnie szybko się rozpuści.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Listopad w pierwszej dekadzie okazał się wyjątkowo ciepły. Czy oznacza to więc odroczenie w czasie nadejścia zimy? Ostatnie prognozy wskazują, że zima może przynieść znaczne spadki temperatury. Jest jednak jedno "ale". - Będą one raczej sporadyczne. - informuje w rozmowie z naTemat synoptyk Grzegorz Walijewski.
Według eksperta już w połowie listopada nastąpi znaczące ochłodzenie, które wyraźnie większe będzie na obszarach podgórskich i wyniesie około -1 st. C. Nocą lekkie mrozy będą występować we wschodniej i południowej części kraju. Jeżeli utrzyma się wysoka wilgotność, a powietrze będzie mroźniejsze, wówczas w okolicach 15 listopada może pojawić się śnieg. Opady mogą wystąpić na południu Polski i Suwalszczyźnie. Oznacza to, że zima przybędzie, ale może okazać się nieco cieplejsza niż przez ostatnie 30 lat.
Według badań przeprowadzonych przez IMGW, w Polsce, głównie na wybrzeżu, notowane są wysokie jak na listopad temperatury. Według synoptyków stanowią one anomalie termiczne, a częstotliwość ich występowania, może się zwiększać wraz ze zmianami klimatu.
Ocieplenie klimatu wpłynęło również znacząco na obecność śniegu zimową porą. Ci, którzy negują istnienie globalnego ocieplenia, odwołują się do zeszłorocznych burz śnieżnych. Grzegorz Walijewski w rozmowie z naTemat wyjaśnił, że coraz częstsze występowanie tego zjawiska, również jest efektem ocieplenia klimatu.
Wyższe temperatury zimą mogą wydawać się korzystne, między innymi ze względu na niższe koszty ogrzewania, które w ostatnim czasie gwałtownie wzrosły. Jednak wyrządza to dużo większe szkody w ekosystemach, które z roku na rok będziemy odczuwać coraz bardziej.