O śmierci 77-letniego mężczyzny poinformowała policja, którą cytuje tvn24.pl. Nie wiadomo, co było przyczyną zgonu i czy ma to związek z ewentualnym zaginięciem i pobytem w lesie bez jedzenia i picia.
77-letni mieszkaniec Wołczyna wyszedł na grzyby w czwartek 20 października i nie wrócił do domu. W poniedziałek jego syn zgłosił zaginięcie na policję. W poszukiwania w miejscowych lasach zaangażowanych było około 40 osób.
"25 października po przeszukaniu blisko 4 hektarów lasu, użyciu pojazdów ATV, narzędzi do namierzania telefonów GSM oraz dzięki wytężonej pracy zespołów poszukiwawczych zaginionego odnaleziono w lesie pomiędzy miejscowościami Szymonków i Komorzno wyziębionego, zdezorientowanego z obrażeniami, ale z zachowanymi funkcjami życiowymi i w kontakcie słownym" - pisała Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Kluczborku.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Karol Grzyb ze straży pożarnej w Kluczborku podawał po odnalezieniu mężczyzny, że w akcji pomogły narzędzia do namierzania sygnału GSM. 77-latek używał starszego modelu telefonu, dzięki czemu bateria działała, a urządzenie złapało sygnał.
- Leżał on w dołku. Był w kiepskim stanie, wychłodzony, prawdopodobnie były to już początki hipotermii. Ale przytomny. Kiedy nawiązaliśmy z nim kontakt w trakcie udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy, pan sam przyznał, że "w czwartek wpadł do dziury". I od tamtej pory w niej leżał - mówił Karol Grzyb.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>