W 2020 roku do prokuratury zgłosił się mężczyzna, który jako dziecko miał być molestowany przez księdza parafii pw. św. Antoniego w Ostrowie Wielkopolskim. Pan Tomasz był ministrantem w tym kościele w latach 2002-2004. Już jako dziecko sygnalizował mamie i babci, że ksiądz pocałował go w usta. Został wówczas pobity kablem i musiał przysięgać na drewniany krzyż, że nigdy więcej nie powie nic na księdza, który był powszechnie lubiany. Brak reakcji skutkował tym, że ministrant był całowany, obejmowany, a duchowny nawet łapał go za krocze. W 2005 roku pan Tomasz wyjechał z mamą do Niemiec, jednak kilka lat później o podobnych sytuacjach z księdzem opowiedział mu kolega. Niestety pięć lat po wyznaniu mężczyzna ten popełnił samobójstwo.
Sprawa trafiła do prokuratury, a biegła oceniła, że zeznania Tomasza Statnika są wiarygodne. Mimo tego prokuratura umorzyła śledztwo, ponieważ sprawa przedawniła się rok wcześniej. Osobne postępowanie prowadzone było także przez watykańską Kongregację Nauki Wiary, która wiosną 2022 roku uznała, że niemożliwe jest "uzyskanie moralnej pewności co do winy oskarżonego" - podawała wówczas "Wyborcza".
Jak się okazuje, diecezja kaliska postanowiła niedawno przywrócić duchownego do pracy. Oskarżany o pedofilię duchowny został teraz opiekunem, doradcą duchowym i moderatorem ruchu Światło-Życie. "Wykorzystał mnie. Mojego kolegę doprowadził do samobójstwa. Zniszczył nas. Co to, k..., ma być?" - napisał w komentarzu na stronie Tomasz Statnik.
Przeczytaj więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl.
Zawieszonego księdza do posługi przywrócił biskup Damian Bryl. Niestety dziennikarzom "Gazety Wyborczej" w żaden sposób nie udało się skontaktować z duchownym. Z ustaleń serwisu ostrow24.pl wynika, że ksiądz otrzymał stanowisko w ruchu Światło-Życie na terenie Ostrowa Wielkopolskiego nie z nadania diecezji, a z nominacji członków ruchu - takie jest przynajmniej wyjaśnienie rzecznika diecezji kaliskiej.