Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, Switłana P., która była matką zastępczą dla dziesięciorga dzieci, mieszkała w obwodzie dniepropetrowskim. Dzieci, którymi się opiekowała były albo sierotami, albo odbierano je od rodziców, którzy pili alkohol, zażywali narkotyki lub znęcali się nad nimi.
W połowie marca Swieta, jak na nią mówią, przyjechała do Polski. Osoby, które jej pomagały zauważyły niepokojące zachowania ze strony dzieci i zdecydowały się zawiadomić o tym policję. Dwa dni później Switłana P. została zatrzymana. Postawiono jej dziesięć zarzutów.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Uwaga, poniższy fragment zawiera drastyczne treści, które mogą być nieodpowiednie dla niektórych osób.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", prokuratura ustaliła, że kobieta poniżała i zastraszała dzieci, biła po plecach, rękach, nogach i twarzy pięścią oraz dłonią. Zakładała nawet pierścionek z dużym kamieniem, aby bardziej je bolało. "Zmuszała dzieci do stania w kącie, czasem przez całą noc, ograniczała dostęp do jedzenia, picia i toalety. Sześciolatce, która zamieszkała u niej tuż przed wojną, wyrywała włosy, a do ust wpychała pieluchę zabrudzoną moczem i kałem. Biła tłuczkiem po głowie i rękach oraz paskiem i gałęzią po pośladkach" - pisze Piotr Żytnicki z "GW".
Switłana P. miała bić dzieci po narządach intymnych, uderzała głową o stół albo zrzucała z piętrowego łóżka, biła patelnią, wybiła zęby, kazała jeść zwierzęce odchody. Informatorzy "Wyborczej" przekazali, że kobieta biła dzieci gałęziami krzaka maliny. - Kolce zostawały w ciele, ropiały, aż wypadały. Zostały po tym ślady, kropki na poharatanych plecach - mówili.
Medyk sądowy stwierdził z kolei "skrajne niedożywienie białkowo-energetyczne" - pięcioletnia dziewczynka ważyła niespełna 12 kg. Dzieci nigdy nie były u lekarza.
Policja ustaliła również, że dzieci miały być wykorzystywane seksualnie. "Prokuratura twierdzi, że Switłana P., 'działając wspólnie i w porozumieniu z nieustalonymi mężczyznami, czyniąc sobie z tego, stałe źródło dochodu', przekazywała im dzieci w celu 'doprowadzenia podstępem do udziału w obcowaniu płciowym'. Zarówno w Ukrainie, jak i w Polsce" - opisuje "Gazeta Wyborcza".
"Zapraszała pana lub panów do pokoju, przekazywała dziecko, a sama stała w drzwiach i z telefonem w ręku odmierzała czas. Jedna z dziewczynek, którą gwałcono od pierwszej klasy podstawówki, powiedziała, że mężczyźni trzymali ją za włosy i gwałcili, a matka patrzyła, czy minęło już 20 minut. Czasem się uśmiechała" - zaznaczyli informatorzy "GW", dodając, że dzieci mówiły, że "Mama nas nie ratowała".
Sama Switłana P. również miała wykorzystywać dzieci. Ich dramat trwał latami. Kobieta przebywa w areszcie. Grozi jej do 15 lat więzienia. Policja próbuje ustalić, kim byli mężczyźni gwałcący dzieci.