Tomasz Lis trafił do szpitala w nocy z 12 na 13 października. Miał udar. Od tego czasu pozostaje pod opieką lekarzy.
"Pozdrawiam z całego serca, prawie z całego, z jego większości, poza stwierdzonym u mnie 'izolowanym ubytkiem w środkowej części przegrody międzyprzedsionkowej', czyli mówiąc prościej - 'dziurą w sercu'" - napisał we wtorek na Twitterze Tomasz Lis.
Przeczytaj więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Informacją o udarze Lis również dzielił się na Twitterze.
"Miałem udar. Jestem na erce udarowej jednego z warszawskich szpitali. Podobno już żyję, choć w nocy nie było to takiej pewne. Co dalej zdecydują lekarze. Wszystkich pozdrawiam" - napisał 13 października.
Były naczelny "Newsweeka" przeszedł udar tuż po przebiegnięciu maratonu w Chicago.
- 6 największych maratonów świata na rozkładzie. A prawie trzy lata temu usłyszałem, że być może o życiu na wózku będę mógł pomarzyć - chwalił się w mediach społecznościowych. W ten sposób ukończył World Marathon Majors, czyli sześć największych maratonów na świecie: w Tokio, Chicago, Berlinie, Londynie, Nowym Jorku i Bostonie. Do tej pory takiego wyczynu dokonało 70 Polaków.
Wcześniej Lis przeszedł już trzy udary, dlatego trenował zgodnie z wytycznymi lekarzy.
"Gdy biegłem swój rekordowy maraton, tętno nie spadało mi poniżej 200 uderzeń na minutę. Dziś zgodnie z rozkazami lekarzy pilnowałem, by nie przekraczało 170. Przypomina to trochę bieganie na zaciągniętym hamulcu, ale jednak warto wpaść na metę maratonu, a nie jednocześnie życia" - komentował.
W czerwcu Wirtualna Polska opublikowała reportaż "Płakałam, miałam ataki paniki". Ujawniono w nim zarzuty podwładnych wobec Tomasza Lisa. W artykule pojawiły się relacje kilkudziesięciu osób, z których wynika, że były naczelny "Newsweeka" mógł stosować mobbing. On sam zaprzecza oskarżeniom, chociaż w niedawnym wywiadzie dla "Krytyki politycznej" przyznał, że zrozumiał, że jego metody zarządzania "były trochę retro".
Na początku października 33 osoby, w tym między innymi reżyserka Agnieszka Holland czy pisarka Sylwia Chutnik, podpisały się pod listem otwartym do Radia TOK FM, w którym skrytykowano zapowiedziany przez Jacka Żakowskiego powrót Tomasza Lisa na antenę.
"Oczekujemy, że zgodnie z zapowiedzią zawieszenie obecności redaktora Tomasza Lisa w Poranku TOK.FM potrwa do czasu realnego wyjaśnienia sprawy, tzn. zakończenia postępowania wyjaśniającego w prokuraturze" - napisali autorzy listu.
Żakowski odpowiedział: "Trzy miesiące to bardzo dużo czasu. Na wykluczenie i na uwiarygodnienie zarzutów. Dlatego teraz konieczne jest rozstrzygnięcie. Jak w praworządnym państwie nie można bez końca trzymać podejrzanego w areszcie, tak w demokratycznych mediach nie można dziennikarza (tak, jak sędziego czy prokuratora) bezterminowo trzymać w stanie zawieszenia".
Treść obu oświadczeń TUTAJ.
*********