W 2021 roku KUL wszczął wobec ks. Alfreda Wierzbickiego, kierownika Katedry Etyki na uczelni, postępowanie dyscyplinarne. Powodem były jego krytyczne wypowiedzi na temat zaangażowania Kościoła w politykę oraz stanowiska wobec mniejszości seksualnych. W lutym tego roku postępowanie zostało umorzone. W rozmowie z "Więzią" duchowny przyznał, że to przez toczące się postępowanie postanowił odejść z uniwersytetu.
- Dojrzewałem do tej decyzji, gdy na uczelni toczyło się wobec mnie postępowanie dyscyplinarne. Sam jego przebieg to była jedna wielka sugestia, żeby odejść. Dręczono mnie i poniżano. Zacząłem myśleć, że nie chcę mieć do czynienia z tym środowiskiem. Nie było to łatwe, bo ten uniwersytet mnie uformował, sam również coś wniosłem w jego rozwój - mówił duchowny.
Mówiąc o innych powodach odejścia, ks. Wierzbicki stwierdził, że "były też naukowe". Wymienił brak swobody wypowiedzi. - Na KUL pracowałem 30 lat, od 1992 roku. Na koniec mój uniwersytet, zamiast tworzyć warunki debaty, wytoczył mi postępowanie - mówił.
Postępowanie dyscyplinarne było spowodowane m.in. jego wypowiedzi dla Onetu, w której krytykował stanowisko Konferencji Episkopatu Polski wobec społeczności LGBT. Jak mówił, dokument "wyglądał, jakby był pisany na Księżycu, a nie w Polsce, w której dochodzi do wielu homofobicznych ataków, a tekst biskupów może do nich dodatkowo inspirować".
- Przed komisją dręczono mnie przez kilkanaście miesięcy. Dodano zarzuty, za które byłem już upominany i karany w przeszłości, wbrew zasadzie ne bis in idem, nie wolno sądzić i karać dwa razy za to samo. Zdałem sobie sprawę, że KUL utracił akademicką powagę. Bez żenady mnie upokorzono i wyszydzano; w żadnym postępowaniu nie mieści się, aby rzecznik dyscyplinarny podważał czyjś dorobek naukowy i nagrody. Pomyślałem wtedy - ceniąc dorobek i misję KUL - że nastąpiła degeneracja intelektualna i moralna tej uczelni - powiedział w rozmowie z "Więzią" ks. Wierzbicki.
Duchowny zapewnił, że decyzja o odejściu z uczelni była jego własną. Dodał przy tym, że "zrodziła się w wiadomych uwarunkowaniach". - Przejrzałem na oczy. Zrozumiałem, że KUL już mi nie zapewnia poszukiwania prawdy w wolności. Co gorsza, nie czuję się tu bezpiecznie, gdy podnoszę problemy dotyczące kondycji Kościoła. A z tego jako pracownik naukowy nie mogę zrezygnować - podkreślił.