Szczeciński oddział Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt (OTOZ Animals) poinformował w październiku o przerażającym przypadku znęcania się nad psem. Organizacja prosi o pomoc i wpłaty na rzecz zwierzęcia, które potrzebuje leczenia.
W sobotę 8 października organizacja poinformowała, że otrzymała mrożące krew w żyłach zgłoszenie. 12-letni chłopiec, będący pod opieką babci, miał od około półtora miesiąca znęcać się nad psem: rzucać nim o ziemię, kopać. "Dziś wypalił mu oczy domestosem" - podano w zgłoszeniu.
"Bez wahania zebrałyśmy się i pojechałyśmy pod podany adres. Na miejscu zobaczyłyśmy małego pieska w typie pekińczyka non stop trącego pyszczek o podłogę i przecierającego oczko łapką" - czytamy. Oko zwierzęcia było w bardzo złym stanie. Na sierści w okolicy głowy nadal znajdowały się resztki żrącego płynu, a spojówka oka była mocno zaczerwieniona.
"Babcia chłopca wyjaśniła zachowanie [wnuczka - red.] tym, że wcześniej pies pogryzł mu buty. Po rozmowie z nami podpisała zrzeczenie i natychmiast udałyśmy się z psem do lecznicy, gdzie weterynarz potwierdził bardzo zły stan oka i to, że najprawdopodobniej już nie będzie na nie widział, nie wiadomo czy uda się uratować gałkę oczną, leczenie będzie trwało miesiącami" - czytamy. Dodatkowo w bardzo złym stanie są także zęby zwierzęcia. Podano mu leki przeciwbólowe, antybiotyki i krople do oczu.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
We wtorek po południu OTOZ Animals przekazało aktualizację dotyczącą stanu Gucia. Choć na wyniki badań trzeba jeszcze poczekać, wiadomo już, że zdjęcie rentgenowskie nie wykazało uszkodzeń. Leczenia wymagają natomiast wrośnięte pazury i zęby - które są w tak złym stanie, że weterynarz nie był w stanie określić wieku psa. Rogówka oka zwierzęcia jest mocno uszkodzona, nie wiadomo, czy Gucio będzie widział na jedno oko - jak czytamy, nawet jeśli, "to jak przez mleczną szybę".
Organizacja podkreśla jednak, że to dopiero początek, bo przed psem długie leczenie. Jak czytamy, Gucio jest wyraźnie przestraszony, a podczas badań zamiera w bezruchu. "Wyobrażamy sobie, jak bez protestów pozwalał się katować i znęcać nad sobą" - pisze organizacja.
Towarzystwo prosi o wpłacanie pieniędzy na leczenie psa. Jak na razie wciąż brakuje ponad połowy potrzebnych środków. Datki składać można TUTAJ. Równocześnie prosi jednak o powstrzymanie się od "wulgarnych komentarzy odnośnie nieletniego". "W tym przypadku zależy nam wyłącznie na pomocy dla psa" - podkreśla OTOZ.