Do zdarzenia doszło w drugiej połowie września w okolicach ul. Dominikańskiej koło kościoła na warszawskim Służewcu. Około godziny 18:40 dyżurny Komendy Rejonowej Policji Warszawa II otrzymał zawiadomienie, że dwóch mężczyzn miało robić coś podejrzanego przy jednym z zaparkowanych samochodów. Na miejsce skierowano funkcjonariuszy poruszających się nieoznakowanym samochodem.
Warszawscy policjanci zauważyli, że przy aucie z wybitą tylną szybą oraz otwartą pokrywą silnika stoi dwóch mężczyzn. "Jeden z nich robił coś pod maską, a następnie podchodził do ludzi, pytając, czy nie mają klucza, ponieważ on chce odkręcić akumulator" - relacjonuje podkom. Robert Koniuszy. Mężczyzna podszedł także do policjantów znajdujących się w pojeździe i zapytał ich, czy mają klucz trzynastkę, ponieważ chce odkręcić akumulator lub kable do uruchomienia auta. Zapytał również o to, czy mogą mu pomów w uruchomieniu pojazdu i podkreślił, że samochodem będzie kierował jego kolega, ponieważ jest "mniej pijany". Podczas rozmowy z funkcjonariuszami 48-latek trzymał w rękach panel od radia samochodowego.
Po chwili policjanci okazali legitymacje i zapytali mężczyznę, kto jest właścicielem auta. Zaskoczony 48-latek przyznał, że nie wie. Dodał, że samochód od dawna stoi w tym miejscu bez tablic rejestracyjnych. Uznał więc, że samochód nie należy do nikogo. "Dlatego postanowił przyjechać w to miejsce, żeby zabrać pojazd i trochę na nim zarobić. Zabrał ze sobą kolegę, z którym przyjechał autobusem" - poinformował w komunikacie podkom. Koniuszy.
Przeczytaj więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Kiedy razem z kolegą był już na parkingu, postanowił wejść do auta przez wybitą wcześniej tylną szybę i otworzył maskę samochodu, aby sprawdzić akumulator, który okazał się rozładowany. Policjanci, którzy zjawili się na miejscu zdarzenia, wylegitymowali 48-latka i jego 54-letniego wspólnika. "Obaj zostali zatrzymani i osadzeni w policyjnym areszcie" - przekazał podkom. Koniuszy. Obecni policjanci ustalają, kto jest właścicielem auta, które próbowali ukraść mężczyźni.
48-latek usłyszał już zarzut usiłowania kradzieży samochodu oraz kradzieży panelu radia samochodowego. Z kolei 54-latek został oskarżony o pomoc w kradzieży. Po przesłuchaniu został zwolniony przez policję do domu. "Teraz o losie podejrzanego zadecyduje sąd, który może go skazać na pięć lat więzienia. Postępowanie w tej sprawie jest prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów' - wyjaśnił podkom. Koniuszy.