Błażej Poboży podkreślił w "Kwadransie politycznym" TVP, że "w tej chwili nic nie wskazuje na to, aby miało dojść do jakiejś formy skażenia radioaktywnego, a zatem konieczności suplementacji jodkiem potasu".
- Kierując się bezpieczeństwem obywateli, a z drugiej strony standardowymi, rutynowymi procedurami wynikającymi z zasad ochrony ludności i zarządzania kryzysowego, podjęliśmy decyzję o dystrybucji najpierw do powiatowych jednostek Straży Pożarnej tabletek z jodkiem potasu - przekazał Poboży, wiceszef MSWiA. Jak poinformował, "w ramach województw wojewodowie w porozumieniu z jednostkami samorządu terytorialnego będą decydować o najlepszym w danym mieście, danej miejscowości, sposobie dystrybucji" tabletek z jodkiem potasu.
MSWiA już w ubiegłym tygodniu informowało o przekazaniu tabletek z jodkiem potasu do strażackich komend powiatowych ze względu na walki w rejonie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej na Ukrainie. Jak podało ministerstwo, zrobiono tak "w ramach działań z zakresu zarządzania kryzysowego i ochrony ludności" w razie wystąpienia zagrożenia radiacyjnego.
Ministerstwo wezwało też, by nie przyjmować jodku potasu na własną rękę, bo jest to "odradzane przez lekarzy i specjalistów". Równocześnie poinformowało, że odpowiednia ilość jodku potasu jest zabezpieczona dla każdego obywatela Polski.
Resort podkreślił, że obecnie nie ma zagrożenia radiacyjnego w naszym kraju. W opublikowanym komunikacie ministerstwo zapewniło, że sytuacja jest na bieżąco monitorowana przez Państwową Agencję Atomistyki. Jak dodano, służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa są w ciągłej gotowości.
Z kolei pełnomocnik rządu do spraw bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Stanisław Żaryn zapewniał 23 września, że w tej chwili Polsce nie grozi katastrofa radiacyjna.
Podkreślał, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji musi rozważać także mniej prawdopodobne scenariusze, a upublicznienie komunikatu o przekazaniu jodku potasu strażackim komendom powiatowym świadczy jedynie o podjęciu działań zapobiegawczych. - Gdybyśmy robili to po cichu - bez żadnych komunikatów - pewnie byłyby pytania o to, dlaczego tak się dzieje. Stawiamy tę sprawę jasno - chcemy być przygotowani na ewentualność związaną z zagrożeniem radiacyjnym - mówił.