4 stycznia ubiegłego roku zabrzańscy policjanci otrzymali zgłoszenie o strzałach z wiatrówki w okna jednego z mieszkań bloku przy ul. Goethego. Na miejsce wysłano patrol, który skierował się do grupki nastolatków pijących piwo na terenie szkoły, kilkadziesiąt metrów dalej. Funkcjonariusze skupili się na jednym z chłopców, 16-letnim wówczas Kubie. Zdaniem nastolatka policjanci podczas interwencji stosowali wobec niego przemoc. Sprawę opisał Onet.
Chłopiec twierdzi, że jeden z funkcjonariuszy pytał go, "gdzie jest gazówka", drugi po czasie wrócił, rzucając mu pod nogi znaleziony pistolet pneumatyczny, z którego nastolatek rzekomo miał strzelać, a następnie, jak czytamy, "dwa razy uderza go pięścią w szczękę". To właśnie wtedy aparat na zęby miał rozciąć dolną wargę Kuby.
Nastolatek dodaje także, że po przyjeździe na komendę, policjanci próbowali wymusić na nim przyznanie się do strzałów. - Jeden policjant sprawdzał mi plecak, a drugi otwierał magazynek z broni, z której wyleciały kulki. Zaczął je zbierać. A później jedna kulka śrutu jakimś cudem znalazła się w moim plecaku - tłumaczył Kuba Onetowi i dodał: - Zaczęli mnie wyzywać [...]. Później ten policjant, który mnie uderzył w radiowozie, założył rękawiczki. Kazał mi się obrócić i znów skuł mnie z tyłu kajdankami. A potem zaczął mnie dusić - powiedział, dodając, że na pewien czas stracił przytomność.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
W międzyczasie na komisariacie zjawił się ojciec chłopca. - Był skuty kajdankami. Cały czerwony na twarzy. Miał dziwny wzrok i ciemne ślady na szyi, jakby odcisk kilku palców - relacjonował pan Dariusz, podkreślając, że jego jedynym celem w tamtym momencie było jak najszybsze wydostanie Kuby z komisariatu. A kiedy się udało, wraz z synem udał się na obdukcję. Lekarze nie stwierdzili zmian w obrębie szyi, zauważyli jednak rankę na dolnej wardze. Mł. asp. Sebastian Bijok, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu podkreślił w rozmowie z Onetem, że lekarz nie stwierdził żadnych śladów duszenia, a chłopiec w momencie zatrzymania był nietrzeźwy (według badania alkomatem miał 0,45 promila alkoholu).
Pan Dariusz wraz z synem zdecydował się złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy do prokuratury rejonowej. Ta jednak postępowanie umorzyła. Ojciec z synem nie poddają się jednak i decydują na poddanie Kuby badaniem wariografem. Mimo że to potwierdza wersję wydarzeń chłopca, sąd uznaje, że nie stanowi ono żadnego dowodu w sprawie. Ostatecznie 3 czerwca tego roku bytomski sąd rejonowy uznał, że nastolatek nie strzelał w okna budynku. Komendant Miejski Policji w Zabrzu zdecydował się natomiast polecić wyjaśnienie interwencji.