Przypomnijmy, do tragedii doszło w Borowcach (woj. śląskie), gdzie Jacek Jaworek w nocy z 9 na 10 lipca ubiegłego roku zamordował swojego brata, jego żonę oraz ich 17-letniego syna. Jedynie młodszemu synowi małżeństwa udało się ujść z życiem. 13-letni chłopak najpierw schował się przed wujem, a następnie uciekł przez okno. - Przybiegł, zapukał w okno, mówiąc, że Jacek strzelił do jego mamy i Kuby i on to widział - powiedziała sąsiadka reporterom "Uwagi!".
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Jacek Jaworek zbiegł z miejsca zdarzenia. Jego samochód został na podwórku, więc mężczyzna prawdopodobnie uciekał pieszo. Policja szybko rozpoczęła obławę, która zakończyła się fiaskiem.
- Działania przejęli policjanci z wydziału kryminalnego. To m.in. współpraca międzynarodowa z organami ścigania w tych krajach, w których Jacek Jaworek chciałby pracować lub pracował wcześniej, w których miał jakieś kontakty - mówiła w rozmowie z portalem Gazeta.pl podinspektor Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Choć od morderstwa minął rok, to Jacek Jaworek nadal skutecznie ukrywa się przed policją. Prokuratura w Katowicach zezwoliła prokuraturze z Częstochowy na przedłużenie śledztwa do 10 października 2022 roku. Biegły z Laboratorium Kryminalistycznego KWP przygotował portrety progresywne poszukiwanego mężczyzny, które pokazują, jak obecnie może wyglądać.
Na stronie internetowej Interpolu - działającej w 194 krajach międzynarodowej organizacji policji - została opublikowana czerwona nota, która jest wystawiana "w przypadku uciekinierów poszukiwanych w celu wniesienia oskarżenia lub odbycia kary".
Współpracujący z policją profiler i psycholog Bogdan Lach, dokonując analizy, stwierdził, że Jacek Jaworek strzelał będąc pod wpływem silnych emocji, a fakt, że miał w budynkach gospodarczych ukrytą broń wskazuje na zaplanowane morderstwo.
- Ślady kul były w ścianach, futrynach. Prawdopodobnie emocje były tak nasilone, że spowodowały utratę zdolności intelektualnych. Dopiero jak emocje opadały, zaczął się konfrontować z tym, co się stało. Wtedy też dochodzi czasem do refleksji, by zakończyć swoje życie. Czasem ta refleksja dochodzi po dwóch godzinach, a czasem po trzech dniach - tłumaczył "Uwadze!" Bogdan Lach.
Zdaniem psychologa Jacek Jaworek prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Jednak policja wciąż nie trafiła na żaden ślad, który potwierdzałby jego tezę. Z kolei w ucieczkę nie wierzy bliski przyjaciel poszukiwanego. - On był bardzo pedantyczny. Nie zabrał samochodu, pieniędzy, leków. Był chory, bez tych leków nie był w stanie przeżyć kilku dni. Jak u mnie mieszkał, to biegałem od apteki do apteki, szukając mu tych leków, bo bez nich było z nim bardzo źle - wyznał.
Zgodnie z ustaleniami reporterów "Uwagi!", życie Jacek Jaworek przez lata pracował jako glazurnik na zagranicznych budowach. Utrzymywał pięcioosobową rodzinę. Po rozwodzie z żoną musiał opuścić mieszkanie.
- Wynajem był dość drogi, a on liczył, że w ciągu miesiąca wyjedzie do pracy. Nie chciał podpisywać kolejnej umowy wynajmu. Chciał chwilę przed wyjazdem gdzieś się zatrzymać - tłumaczy krewna poszukiwanego. Z powodu pandemii COVID-19 mężczyzna nie wyjechał w celach zarobkowych, a w domu, w którym mieszkał brat z rodziną nie był miłym gościem.