Podręcznik profesora Wojciecha Roszkowskiego miał być wykorzystywany do nowego przedmiotu - Historia i Teraźniejszość, który obowiązuje uczniów w pierwszej klasie szkół ponadpodstawowych (w liceum, technikum i branżowej szkole pierwszego stopnia). Książka jednak wzbudziła powszechny sprzeciw i wielu nauczycieli zrezygnowało z niej na poczet innych materiałów. Prof. Roszkowski we wtorek (13 września) w programie "Punkt Widzenia" Polsat News skonfrontował się z jednym z krytyków jego publikacji - redaktorem naczelny OKO.press Piotrem Pacewiczem - i odpowiedział na przedstawione mu zarzuty.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Piotr Pacewicz zarzucił prof. Roszkowskiemu propagowanie ideologii katolicko-narodowej, odrzucenie i zdezawuowanie bardzo wielu pozytywnych rzeczy, które dzieją się na świecie, takich jak realizacja praw kobiet, praw osób homoseksualnych oraz "nieprawdziwą ocenę różnych zdarzeń i zjawisk z przeszłości".
Dziennikarz zwrócił także uwagę na metodologię. - Wydaje się, że w podręczniku, który ma uczyć myślenia dzieci, nie powinno być tak, że nieoczekiwanie pojawiają się czyste kawałki publicystyczne, często nieskojarzone z wywodem - wyjaśnił na antenie Polsat News.
Ponadto według niego książka sprawia wrażenie usłużności wobec obecnej władzy. - Jeśli mówimy o wyborach prezydenckich na świecie, czym to jest zilustrowane? Zdjęciem prezydenta Dudy. Co to ma do rzeczy? Nic. Jeżeli mówimy o pierwszych wolnych wyborach w Polsce w 1991 roku, to czym to jest zilustrowane? Zdjęciem zwycięskiego Kaczyńskiego z 2019 roku - rozwinął myśl Pacewicz.
W szóstym i ostatnim zarzucie redaktor naczelny OKO.press stwierdził, że podręcznik jest "nie do skonsumowania". - Te ponad 500 stron jest tak napakowane liczbami, datami, nazwiskami itd., że się tego nie da przetrawić i młody człowiek po prostu utonie w tym wszystkim - dodał.
Dla prof. Roszkowskiego wymienione zarzuty Piotra Pacewicza są "dość ogólnikowe". - Myślę, że one się wpisują w pewien klimat tego, co wokół podręcznika nastąpiło - powiedział autor książki, nazywając to "zorganizowaną operacją manipulacji".
Odnosząc się do wypowiedzi redaktora, uzasadnił, że Kościół katolicki jest ważną częścią historii Polski i w sposób naturalny musi się pojawić na kartach podręcznika. - Jeżeli bym się odwoływał do protestanckich interpretacji Dekalogu, to byłoby to mniej zrozumiałe, niż mówimy o Kościele w Polsce. Notabene, w rozdziałach historii lat 50., 60., 70., Kościół odgrywał wielką rolę. Miałbym go usunąć? To dopiero byłoby dziwne - dodał.
Usłużność wobec obecnej władzy? - Przedmiot nazywa się "Historia i Teraźniejszość". Jeżeli ktoś mówi, że dziwi się, że zilustrowałem opis tego, czym są wybory zdjęciem wyniku ostatnich wyborów w Polsce, to ja mogę się dziwić, bo 15-latek pamięta ostatnie wybory, tam ma prezydenta Dudę, czy premiera Morawieckiego. Jeżeli będą wybory, w których wygra kto inny, to pewnie trzeba to zdjęcie zmienić, więc ja nie widzę tutaj zupełnie żadnej usłużności - stwierdził, dodając, że zarzut o ilustracji fragmentu o pierwszych wolnych wyborach jest dla niego niezrozumiały, bo książka kończy się na roku 1979. - Nie mieliśmy więc jeszcze pierwszych wyborów - wyjaśnił.
- Wydaje mi się, że cała ta kampania manipulacyjna wzięła się z pewnego momentu historycznego, w którym rozpoczęła się kampania polityczna. Ja stałem się chcąc nie chcąc taką ofiarą, chłopcem do bicia w sytuacji, kiedy pewne siły polityczne zaczęły lansować programy dzielące bardzo mocno Polaków - stwierdził prof. Wojciech Roszkowski.
Prof. Wojciech Roszkowski już wcześniej skarżył się na upolitycznienie. Jak pisaliśmy w Gazeta.pl, 6 września na antenie Radia ZET powiedział, że zarzuca mu się bycie "pisowskim historykiem". Bogdan Rymanowski, który przeprowadzał wówczas wywiad, dopytywał, czy nie jest to prawdą. - Jeśli krytykują mnie [też - red.] pisowcy, to jak to rozumieć? - odparł.
Stwierdził, że czuje się wykorzystywany politycznie. - Cała kampania nienawiści, hejtu, obrzydliwego czasem, zaczęła się w momencie, który jest początkiem kampanii przedwyborczej w przyszłym roku - dodał. - Jestem tylko skromnym elementem tej gry. To jest kwestia ministra Czarnka i tego rządu. To, że minister zatwierdził ten podręcznik to niewątpliwy fakt i ja znalazłem się w ogniu strzelaniny - powiedział prof. Wojciech Roszkowski.