Prof. Wojciech Roszkowski w rozmowie z Interią mówił o głośnym podręczniku do HiT-u, którego jest autorem. - W latach 80. pisałem pod pseudonimem Andrzej Albert. Starsi wiedzą dlaczego. Młodzi może się dowiedzą z tego podręcznika. Zastanawiam się, czy tego drugiego tomu, nie trzeba będzie wydać pod pseudonimem - powiedział, dodając, że spotkał się z "hejtem, wykluczeniem i mową nienawiści" po publikacji książki.
- Mamy do czynienia, moim zdaniem, również z realizacją pewnego zamierzenia, które ja na własnej skórze odbieram. To znaczy, to jest manipulacja, [...] mechanizm wielkiej manipulacji. Ten podręcznik, zanim go ktokolwiek przeczytał, został napiętnowany i potem cała narracja była ciągnięta na różnych poziomach między czepianiem się, a hejtem dosłownym - podkreślił. - Zastanawiam się, co było u podłoża tego mechanizmu i przychodzi mi do głowy zamierzona operacja [...] wypierania z rynku treści, które nie pasują do czegoś - dodał.
- Wykonałem pewną pracę i myślę, że ona jest dobrze wykonana. [...] To, co mi przyświecało, to pewna metoda pisania historii, która opiera się na próbie rozeznania tego, co było, a czego nie było, co jest ważne, co jest nieważne i co z czego wynika. W ten sposób staram się uczyć historii - zaznaczył prof. Wojciech Roszkowski.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
W czasie rozmowy został poruszony również wątek muzyki, o której można przeczytać w książce. - Mnie nie wszystko się kojarzy z seksem - odpowiedział historyk, pytany m.in. o fragmenty podręcznika dotyczące jego interpretacji muzyki Beatlesów. - Cytaty z piosenek Beatlesów znakomicie pokazują fundamenty rewolucji obyczajowej - dodał. Wskazał też, że muzyka zespołu była "fascynująca i bardzo ciekawa".
- Muzyka rozrywkowa rzeczywiście niosła treści, które można różnie rozumieć. [...] To, że ja wybrałem akurat takie cytaty, to miało zilustrować pewne tendencje w kulturze. Nie miało to potępić Pink Floydów ani Beatlesów, tylko przez te słowa pokazać przemiany kulturowe - stwierdził. - Uważam, że rewolucja lat 60. przyniosła bardzo złe skutki i tutaj jestem może nie tyle pod wpływem własnych wspomnień, [...] w PRL-u to też inaczej wyglądało, natomiast tego, co żeśmy zobaczyli w latach 70. - 80. na Zachodzie - powiedział. - Te rozdziały dotyczące rewolucji społecznych w USA i Europie Zachodniej poprzedzone są, moim zdaniem, dostatecznie jasnym wyjaśnieniem pewnych korzeni społecznych - dodał.
Prof. Wojciech Roszkowski odniósł się również do fragmentu dot. in vitro, zacytujmy: "Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju 'produkcję'? Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej".
Historyk stwierdził, że nie jest on wcale o in vitro. - To słowo w ogóle nie pada, natomiast hodowla dzieci w laboratoriach ma miejsce - powiedział. Prowadzący rozmowę dziennikarz zauważył, że, jego zdaniem, jest to tak napisane, żeby "nie powiedzieć in vitro, a wszyscy wiedzieli, że chodzi o in vitro". - Jeżeli ktoś tak rozumuje, to przepraszam bardzo, ale to jest, o czym kto chce myśleć. Od tego jest inny przedmiot, żeby dokładnie opisać, czym jest in vitro i czym są te hodowle, surogatki, interwencja genetyczna w embriony, handel embrionami - to jest na wielką skalę biznes - zaznaczył.
- Jeżeli komuś to, co napisałem, kojarzy się z in vitro, to jest to, moim zdaniem, operacja pod tytułem manipulacja - podkreślił historyk, dodając, że "nie ma sobie nic do zarzucenia", a sam fragment "został poddany politycznej obróbce".