W tramwaju, którego drzwi zatrzasnęły się na stopie czterolatka i doprowadziły do śmierć dziecka, nie było monitoringu. Zabezpieczono jedynie kamery zewnętrzne. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Katarzyna Skrzeczkowska przekazała w środę, że sprawdzony zostanie także billing telefoniczny motorniczego.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że tramwaj jest starego typu, jednak był sprawny technicznie i miał również ważny przegląd. Sprawne były też systemy, które miały zapobiegać przytrzaśnięciu pasażera oraz jazdy z otwartymi drzwiami. Zadziałał również hamulec bezpieczeństwa.
- Z analizy zapisu urządzeń rejestrujących tramwaju wynika, że (motorniczy - red.) zahamował po użyciu hamulca bezpieczeństwa na dystansie 28 m w ok. cztery sekundy - przekazał rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz. Informacje przekazano na Twitterze.
Teraz śledczy chcą sprawdzić, czy motorniczy rozmawiał przez telefon w trakcie jazdy. Mężczyzna ma 14 lat doświadczenia zawodowego. Do tej pory nie został przesłuchany ze względu na zły stan psychiczny. W trakcie zdarzenia był trzeźwy.
Do śmierci 4-latka doszło w piątek 12 sierpnia na torowisku tramwajowym przy ulicy Jagiellońskiej w dzielnicy Praga-Północ około godz. 11:40. Tramwaj linii nr 18 jechał w kierunku pętli na Żeraniu. Najprawdopodobniej chłopiec nie zdążył wysiąść z tramwaju, a drzwi pojazdu przytrzasnęły mu nogę - wtedy motorniczy ruszył. - Czteroletni chłopczyk podróżował z babcią. Gdy wysiadał, prawdopodobnie został przytrzaśnięty przez drzwi. To, co stało się później, spowodowało jego śmierć - przekazała kom. Paulina Onyszko z policji na Białołęce, cytowana przez Onet.