Ner to 134-kilometrowy, prawy dopływ Warty przepływający przez województwa łódzkie i wielkopolskie. RCB działa na wniosek wojewody łódzkiego w związku ze znalezieniem w tej rzece śniętych ryb. Wyłowiono ich około dwustu. Trwa badanie próbek wody pobranych z rzeki. Wyniki badań biochemicznych wody będą znane najwcześniej we wtorek.
Mieszkańcy tych powiatów dostają alert RCB o treści "Uwaga! Zanieczyszczona woda w Nerze. Nie wchodź do wody i nie korzystaj z niej. Nie jedz i nie łów ryb. Śledź komunikaty".
Ner płynie głównie przez obszary rolnicze lub tworzy trudno dostępne rozlewiska. Nie ma w pobliżu zakładów przemysłowych ani ujęć wody. Rozpatrywane są różne scenariusze, dotyczące przyczyny śnięcia ryb - od skażenia chemicznego, przez zrzut nieczystości do rzeki, po naturalne przyczyny biologiczne, czyli tak zwaną "przyduchę". Wstępne badania wykazały jednak, że poziom tlenu w wodzie jest właściwy.
Po odkryciu martwych ryb w Nerze sobotę wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński zwołał sztab kryzysowy. - Na razie trwają badania. Monitorujemy i analizujemy sytuację - przekazano. Wydano też rekomendacje, z których wynika, że należy:
- Są informacje od świadków, których przesłuchiwała policja i straż pożarna w nocy, że widzieli nieznanego pochodzenia substancje - skomentował Bocheński, uzasadniając rekomendacje. Jak dodał, nie wiadomo jeszcze, czy te substancje były w rzece.
Tymczasem sytuacja na Odrze wciąż jest nieopanowana - wciąż nie wiadomo, co zatruwa rzekę. Wstępne badania toksykologiczne (te z Polski i z Niemiec), których wyniki poznaliśmy w sobotę, wykluczyły skażenie rtęcią jako przyczynę śnięcia ryb (wskazano z kolei na wysokie zasolenie rzeki). Ale pełne wyniki zostaną upublicznione prawdopodobnie najwcześniej w niedzielę wieczorem. W sobotę wieczorem burmistrz Krosna Odrzańskiego, Marek Cebula, mówił na antenie TVN24, że "część ryb leży w szuwarach, część jest porywana przez zwierzęta domowe, bądź dzikie i niesiona w szuwary i na nabrzeża". - Ryby wypływają z dna rzeki. Wystarczy zakręcić kilka razy łódką z motorowym silnikiem i okazuje się, że wypływają kolejne martwe ryby - opisywał, dodając, że "patrzymy w milczeniu, jak Odra umiera". - Tutaj nie śpiewa żaden ptak (...) Nie ma w odrze żadnej wydry, bobra. Nic nie pływa, poza martwymi rybami (...) To jest armagedon - podkreślił, dodając, że w jego ocenie już teraz występuje zagrożenie epidemiologiczne. - Oczekujemy informacji, co mamy robić, jak działać, by nasi mieszkańcy byli bezpieczni - apelował.