Redaktorka nadzorowanego przez PiS Radia Gdańsk, która we wtorek (9 sierpnia) doglądała serwisu internetowego stacji, na koniec pracy napisała rutynowy raport o opublikowanych już i zaplanowanych tekstach. Notatkę zamieściła jednak nie na wewnętrznej grupie redakcyjnej, ale w formie publicznego postu na fanpage'u radia. Niedługo potem post zniknął z Facebooka, ale zdążył go zapisać Marcin Dobski z portalu Salon24.pl.
Dziennikarz pokazał screen na Twitterze. "Któryś redaktor z Radia Gdańsk musiał być wczoraj wieczorem bardzo zmęczony, skoro wrzucił opis zza kulis pracy redakcyjnej w publicznym poście na FB" - napisał.
Uwagę przykuwa zwłaszcza fragment dot. tekstu o nauczycielach, którzy rzucają zawód z powodu niskich zarobków. "Tekst o nauczycielach był nie do końca z linią propa... to znaczy programową, więc poprawiłam go [...]" - napisała w raporcie dziennikarka Radia Gdańsk.
Nie wiadomo, co zostało zmienione w artykule. Na stronę tekst trafił pod tytułem: "Braki kadrowe w placówkach oświatowych. Powodem stresująca praca". Tekst zaczyna się od stwierdzenia, że "najpopularniejszym i najbardziej znanym [powodem rezygnacji z pracy nauczyciela - red.] są niskie zarobki", a dopiero później wymieniane są pozostałe przyczyny, jak wypalenie zawodowe i duże obciążenie psychiczne. To może sugerować, że pierwotny wydźwięk tekstu był całkiem inny.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Tweet Dobskiego skomentował Maciej Bąk, dziennikarz Radia Zet, który pracował w Radiu Gdańsk przed tzw. dobrą zmianą. "Klasyk, komuś pomyliła się radiowa wewnętrzna grupka na FB z radiowym kontem na FB. Tyle dobrego, że ludzie wrzucający tam propagandę wciąż czują do tego pewne obrzydzenie. Tylko pytanie po co tam pracują, skoro wiedzą co robią?" - napisał.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>