Wojciech Żabiński od kilku lat prowadzi na Zanzibarze obiekty pod marką Pili Pili, wcześniej chętnie opisywane przez media i odwiedzane przez celebrytów.
W grudniu ubiegłego roku opisaliśmy nieznane fakty z życia znanego hotelarza. Ujawniliśmy, że Żabiński w związku ze swoją poprzednią działalnością biznesową został skazany na dwa lata i dwa miesiące więzienia przez polski sąd m.in. za oszustwo.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Kara została odroczona do 23 maja tego roku. Żabiński do tej pory nie stawił się do odbywania kary, został wysłany za nim list gończy. Przed kilkoma dniami informacja o poszukiwaniach Żabińskiego trafiła już na stronę internetową Policji.
Z wpisów w mediach społecznościowych wynikało, że przedsiębiorca jeszcze w lipcu przebywał na Zanzibarze. Do tej pory nie odpowiedział na nasze pytania przesyłane e-mailem na przestrzeni ostatnich miesięcy.
Okazuje się, że nad Żabińskim zbierają się również czarne chmury w związku z działalnością hotelową, którą prowadzi na wyspie. W lutym Żabiński ogłosił nagle, że obiekty hotelowe działające na Zanzibarze wstrzymują działalność (kilka z nich wznowiło funkcjonowanie kilka tygodni temu).
Z informacji przekazywanych nam przez byłych pracowników i turystów wynikało, że Pili Pili rzeczywiście od dłuższego czasu borykało się z problemami. Pracownicy skarżyli się na opóźnienia w wypłatach, a turyści - na coraz gorszą jakość pobytu czy braki w towarach.
W praktyce nagła decyzja o przerwaniu działalności na kilka miesięcy oznaczała, że odwołano pobyty turystów, którzy mieli przylecieć na Zanzibar. Żabiński informował także, że kupione przez turystów vouchery i Pili Pili Punkty (umożliwiające płacenie na miejscu za różne usługi) pozostają bezterminowe. We wpisie nie znalazła się jednak informacja, czy będzie można uzyskać zwrot wpłaconych pieniędzy. Przedsiębiorca tłumaczył, że można zmienić termin pobytu na późniejszy.
Do prokuratury zaczęli zgłaszać się turyści, którzy poczuli się oszukani w związku z odwołaniem pobytów. Sprawę prowadzi Prokuratura Regionalna w Gdańsku. Jak przekazał nam prokurator Remigiusz Signerski, do chwili obecnej 92 osoby złożyły zawiadomienia w związku z "doprowadzeniem do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w związku z organizowaniem imprez turystycznych".
"W zakresie organizowanych wycieczek zawiadamiający wskazywali jako szkodę kwoty od kilkunastu tysięcy złotych do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Łącznie na chwilę udzielania odpowiedzi jest to około 1,4 mln zł" - informuje nas Naczelnik 1 Wydziału do spraw Przestępczości Gospodarczej.
Na tym jednak nie koniec. Kolejne pięć osób złożyło zawiadomienia dotyczące "wprowadzenia w błąd co do zamiaru zbycia nieruchomości położonych na Zanzibarze".
"W przypadku zakupu nieruchomości wskazywane przez zawiadamiających szkody były wyższe i sięgały od kilkudziesięciu tysięcy złotych do prawie 2 milionów złotych. Łącznie na czas udzielania odpowiedzi jest to około 3,5 mln zł" - wskazuje prokurator.
Przypomnijmy: Żabiński zachęcał Polaków do inwestowania w nieruchomości na Zanzibarze. Rozpoczął dwie inwestycje - Natural Park (setka willi stojąca nad oceanem w dziesięciu rzędach) i Orient Beach Resort (kompleks apartamentów i kilku domów).
Schemat był następujący: polski inwestor wpłaca pieniądze, po wybudowaniu obiektu mieszkają w nim turyści, a inwestor co miesiąc otrzymuje czynsz (sam może spędzić w obiekcie kilka tygodni w roku). Przykładowo, domy w kompleksie Natural Park kosztowały od 170 do 250 tys. dolarów.
Obie inwestycje zaliczyły opóźnienia. Z naszych ustaleń wynika, że według stanu na luty powstały dwa pierwsze rzędy domów w Natural Parku, a budowa trzeciego była ukończona na poziomie ok. 40 proc. Żabiński deklarował wcześniej, że trzy rzędy będą gotowe do połowy ubiegłego roku. Do końca lutego miał zostać oddany pierwszy rząd obiektów w "Oriencie". W drugiej połowie lutego domy były jednak jeszcze w stanie surowym, bez dachów.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>