Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Organizator: Nie pojechałem z pielgrzymami ze względu na pogrzeb

- Jest to naprawdę dla mnie trudne, ale nieznane są wyroki pana Boga, których doświadczamy - mówił gazecie "Fakt" pan Jarosław, który był organizatorem pielgrzymki autokarowej do Medjugorje. Mężczyzna od dziewięciu lat prowadzi biuro "U brata św. Józefa" w Warszawie.

W sobotę w miejscowości Varazdin niedaleko Zabrzebia w Chorwacji doszło do wypadku autokaru z polskimi pielgrzymami, zginęło 12 osób, ponad 30 zostało rannych. Jak poinformowało chorwackie MSW, 32 osoby trafiły do szpitali - w Zagrzebiu, Varażdinie i Czakovcu. Kilkanaście osób jest ciężko rannych.

Z informacji przekazanych dziennikowi "Fakt" przez pana Jarosława, organizatora wycieczki do Chorwacji, wynika, że grupa pielgrzymów spotkała się w piątek 5 sierpnia około godz. 15 w Częstochowie na Jasnej Górze. Tam po modlitwie wyjechali autokarem do Medjugorje. W autokarze, który w sobotę uległ tragicznemu w skutkach wypadkowi w Chorwacji, miał być też on. Odwołał jednak swój wyjazd ze względu na śmierć i pogrzeb mamy.

Część osób dojechała do Częstochowy we własnym zakresie. Podwiozłem część grupy z Warszawy do Częstochowy, ale ze względu na pogrzeb mamy nie pojechałem z pielgrzymami. Miałem do nich dołączyć potem

- opowiadał pan Jarosław.

Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Po mszy na Jasnej Górze pojazd z pielgrzymami wyjechał w trasę. Na miejsce mieli dotrzeć po ponad dniu podróży, w sobotę między 13 a 15.

Organizator wycieczki do Chorwacji: Proszę o modlitwę za uczestników pielgrzymki

W organizowaniu wyjazdu panu Jarosławowi pomogła siostra zakonna z Jedlni, która miała listę uczestników. 

Organizator stwierdził też, że od lat współpracował z firmą przewozową z Płońska w organizowaniu autokarowych pielgrzymek. - Nie miałem zastrzeżeń, rzetelna firma - podkreślił.  

W sobotę o szóstej rano otrzymałem informację o wypadku. Teraz jadę na policję na przesłuchania. Proszę o modlitwę za uczestników pielgrzymki

- mówił pan Jarosław.

Zobacz wideo Jak udzielać pierwszej pomocy? Policjanci tłumaczą krok po kroku

Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Rzecznik KGP: kierowcy zachowali procedury bezpieczeństwa

Ministerstwo Infrastruktury poinformowało, że autobus, który uległ wypadkowi, miał wszystkie wymagane prawem przeglądy. Potwierdziło, że pojazd był zarejestrowany w Polsce.

Badanie techniczne zostało wykonane w czerwcu i jest ważne do 13 grudnia 2022. Autokar został wyprodukowany w 2011 roku. "Więcej informacji na temat przebiegu wypadku będzie można uzyskać po analizie urządzeń rejestrujących zainstalowanych w autokarze"- napisano w komunikacie resortu. Ministerstwo Infrastruktury przekazało też wyrazy współczucia rodzinom ofiar. "Polskie służby, w tym Inspekcja Transportu Drogowego, pracują nad tym, by ustalić przyczyny wypadku i upewnić się, że takie wypadki nie będą się zdarzały w przyszłości"- dodano.

Rzecznik komendanta głównego policji inspektor Mariusz Ciarka powiedział, że kierowcy autokaru, który uległ wypadkowi w Chorwacji, najprawdopodobniej zachowali procedury bezpieczeństwa. Jak mówił w TVP Info, ustalili to polscy policjanci, którzy odbywają służbę w tym kraju i pomagają w ustalaniu przyczyn zdarzenia. Mariusz Ciarka poinformował, że - jak powiedzieli policjantom poszkodowani pasażerowie - kierowcy nie prowadzili pojazdu dłużej, niż pozwalają na to przepisy i zmienili się na granicy czeskiej.

***

Polska ambasada w Zagrzebiu uruchomiła infolinię + 385 148 99 414, pod którą członkowie rodzin ofiar wypadku autobusu w Chorwacji mogą uzyskać informacje.

Więcej o: