Sąd w Homlu na Białorusi skazał dziennikarkę Biełsatu Irynę Sławnikawę na pięć lat łagru za rzekomą "organizację protestów" i "kierowanie ugrupowaniem ekstremistycznym". Wyrok potępił premier Mateusz Morawiecki.
"Wolność prasy, słowa i nieskrępowane prawo do wyrażania własnych opinii to fundamenty demokracji. Skazanie przez reżim Łukaszenki dziennikarki Iryny Słaunikawej na pięć lat kolonii karnej jest absolutnym skandalem, pogwałceniem wszelkich norm cywilizacyjnych, praw człowieka i standardów dziennikarskich. Ten nieakceptowalny wyrok spotka się z natychmiastową, stanowczą reakcją Polski na szczeblu międzynarodowym" - napisał premier w mediach społecznościowych.
W czwartek w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych w sprawie dziennikarki stawił się charge d’affaires Białorusi w naszym kraju. Strona polska przekazała stanowczy protest oraz zażądała natychmiastowego uwolnienia Słaunikawej. Resort wyraził również sprzeciw wobec łamania praw dziennikarzy na Białorusi.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Chargé d'affaires spokojnie przyjął do wiadomości to, co mu zostało powiedziane, ale uznał to za wtrącanie się naszego państwa w wewnętrzne sprawy Białorusi
- przekazał na konferencji prasowej rzecznik prasowy MSZ Łukasz Jasina.
Rzecznik zaznaczył, że efekty spotkania będą uzależnione od tego, co zrobi strona białoruska. - Pan Aleksander Czesnowski przekaże - podejrzewam - raport do Mińska i zobaczymy, czy to wpłynie w jakikolwiek sposób na stronę białoruską - mówił Jasina.
Widzimy wszyscy od dwóch lat bardzo mocno, a od roku jeszcze mocniej, jakie są reakcje Białorusi na działania międzynarodowe i jak trudno jest cokolwiek wynegocjować z tym reżimem, który kompletnie nie przejmuje się ani łamaniem praw człowieka, ani swoim obrazem na arenie międzynarodowej
- dodał.
Polityk zaznaczył, że strona polska skupia się teraz na walce o Irynę Słaunikawą i innych niesłusznie skazanych Polaków. Według nieoficjalnych informacji jakie przekazał rzecznik, dziennikarka przebywa w jednym z zakładów karnych niedaleko Homla. - Pełne potwierdzenie tego nie nastąpiło, ale będziemy go szukać - zapewnił.
Iryna Słaunikawa wykonywała obowiązki dziennikarskie w centrum wydarzeń podczas protestów społecznych na Białorusi w 2020 roku. Została aresztowana razem z mężem Alaksandrem Łojką w październiku zeszłego roku na lotnisku w Mińsku, gdy wracali do domu z wakacji. Sąd w Homlu skazał ją na pięć lat kolonii karnej za rzekomą "organizację protestów" i "kierowanie ugrupowaniem ekstremistycznym". Maksymalna kara za wymienione czyny to siedem lat pozbawienia wolności.
Wyrok był nawet surowszy, niż chciał oskarżyciel, który wnioskował o cztery lata kolonii karnej. Proces w Homlu odbywał się za zamkniętymi drzwiami, a adwokata dziennikarki oraz jej rodzinę zobowiązano do nierozpowszechniania informacji o przebiegu procesu.
W więzieniach i aresztach przebywa obecnie 33 białoruskich dziennikarzy.