W środę 3 sierpnia "Gazeta Wyborcza" poruszyła na swoich łamach temat samotnych wycieczek w góry. Nie od dziś zresztą wiadomo, że szczyty warto zdobywać w towarzystwie.
Na samotnych turystów czyha w górach wiele niebezpieczeństw. Wiele zależy oczywiście od doświadczenia danej osoby, jednak zawsze warto podróżować z osobą, która pomoże nam w razie jakiegokolwiek wypadku. Jak czytamy, do najczęstszych problemów, przed którymi stają podróżnicy, należą trudności terenu, zgubienie szlaku, urazy czy osłabienie.
Podczas wspinaczki wysokogórskiej warto pamiętać także o chorobie wysokościowej, czyli zespole chorobowym związanym z przebywaniem na dużej wysokości, gdy rozrzedzenie atmosfery wpływa na niedotlenienie organizmu człowieka. Objawia się ona zmęczeniem, nudnościami, obrzękiem kończyn czy zawrotami głowy. Z reguły choroba daje o sobie znać powyżej 2000 m n.p.m., jednak zdarzają się osoby, u których pierwsze objawy mogą pojawić się także już na wysokości ok. 1500 m n.p.m.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Wyborcza" przytacza jedną z niedawnych interwencji Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. 23 lipca ratownicy ewakuowali z Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego turystkę, która została pozostawiona pod wierzchołkiem przez dwóch towarzyszy i nie była w stanie samodzielnie wrócić do Morskiego Oka.
W tym czasie przez Tatry przetaczały się burze. "Pierwsza próba ewakuacji śmigłowcem nie powiodła się, dlatego z centrali ruszyła wyprawa piesza. Dopiero druga próba zabrania jej śmigłowcem zakończyła się pomyślnie" - podawał TOPR 25 lipca za pośrednictwem Facebooka.
- Jeśli wybieramy się gdzieś na wycieczkę w grupie, nie powinniśmy jednego z uczestników pozostawiać na szlaku samotnie, zwłaszcza w trudnym terenie - podkreślał w rozmowie z dziennikiem Adam Marasek, który prowadzi kronikę wypadków TOPR.