Swoje wystąpienie na marszu, który rozpoczął się dokładnie w godzinę "W", Bąkiewicz powiedział: - Spotykamy się jak co roku na rondzie Romana Dmowskiego, który razem z Janem Paderewskim podpisywał traktat wersalski, który mówi o naszej niepodległości, o naszej suwerenności.
- Dzisiaj spotykamy się tutaj o godzinie "W", żeby oddać cześć wszystkim powstańcom, ale również za ideę niepodległego państwa polskiego. Oni walczyli nie o te wszystkie rewolucyjne hasła, które się dzisiaj pojawiają. Nie o te hasła jakiejś wyimaginowanej równości, ale walczyli o niepodległe, suwerenne państwo polskie - dodał następnie, po czym stwierdził: - Niech nikt nam nie wmawia, że walczyliśmy tutaj jako Polacy z nazistami. Niech nikt nam nie wmawia, że walczyliśmy o tę równość rewolucyjną, którą nam tutaj próbowano zaproponować. Dzisiaj jest wielu małych ludzi, którzy chcą tę ideę niepodległego państwa polskiego niszczyć. Są to ludzie, którzy uderzają w podstawy naszego bytu narodowego, którzy chcą go zniszczyć. A my chcemy tutaj dzisiaj, idąc wspólnie, oddając cześć powstańcom i pomordowanym cywilom, temu miastu, pamiętać o tym, że powinniśmy być godni idei, naśladowcami ich idei - mówił.
Potem stwierdził także, że "ma jeden postulat" - "odrodzenie patriotyzmu, który pobudzi ducha narodowego".
Słowa Bąkiewicza "Niech nikt nam nie wmawia, że walczyliśmy tutaj jako Polacy z nazistami" wzbudziły kontrowersje. "R. Bąkiewicz serio to powiedział. „Niech nikt nam nie wmawia, że walczyliśmy tutaj jako Polacy z nazistami". Rober Bąkiewicz, to była pomyłka, czy w ramach wspierania przez rząd może warto zawnioskować o podręcznik do historii od ministra Czarnka?" - zapytał Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski.
"Robert Bąkiewicz: "Nikt nam nie wmówi, że powstańcy walczyli z nazistami". Aha, w ten sposób" - dodała Dominika Sitnicka z OKO.Press.
Bąkiewicz - wywoływany do odpowiedzi - skomentował na Twitterze swoje wcześniejsze słowa. "Polacy walczyli z NIEMCAMI. Z niemieckim okupantem. Liberalne media dziś wycinają z kontekstu fragment mojego przemówienia. Boli ich, że przypominamy prawdę i naciskamy na wypłacenie reparacji wojennych od ich mocodawców" - napisał.
Uwagę zwracał też jeden z transparentów niesiony przez uczestników marszu narodowców - pod napisem "stop totalitaryzmom" widniały przekreślone symbole sierpa, młota i swastyki, a także przekreślona tęczowa flaga i przekreślona twarz prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Zdjęcie transparentu zamieścił na Twitterze m.in. Krzysztof Śmiszek z Nowej Lewicy. "Powiem wprost: środowiska pseudo-patriotyczne hańbią dziś dobre imię powstańców. Umieszczenie symbolu tęczy obok swastyki to nie tylko cyniczne wykorzystywanie ważnej dla narodu rocznicy do manifestowania swoich antyludzkich poglądów, ale i absolutna ignorancja historyczna" - napisał.
Jak informowaliśmy na Gazeta.pl, zaplanowany na 1 sierpnia marsz narodowców początkowo miał zostać odwołany - początkowo stowarzyszenie uzyskało zgodę na taką cykliczną manifestację, ale od tej decyzji odwołał się jednak prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Za narodowcami wstawił się jednak Zbigniew Ziobro, który złożył skargę nadzwyczajną do Sądu Najwyższego na decyzję sądu apelacyjnego. Napisał też: "Marsz Powstania Warszawskiego to hołd oddawany przez warszawiaków polskim bohaterom. Próba jego blokady przez Rafała Trzaskowskiego i Sąd Apelacyjny to kalanie pamięci poległych. Złożyłem do SN skargę nadzwyczajną od orzeczenia warszawskiego sądu". Rafał Trzaskowski odpowiedział wówczas: - Zbigniew Ziobro powinien zająć się czymś zupełnie innym, ponieważ i on, i prokuratura zajmują się przede wszystkim robieniem polityki, zamiast skupić się na tym, co jest ich rolą (...) Ja na miejscu pana ministra wstydziłbym się tego typu przyjaciół.
Po tym, jak marsz wystartował z Ronda Dmowskiego, jego uczestnicy skandowali m.in. "cześć i chwała bohaterom", głos zabrał też Robert Bąkiewicz. W przeciwieństwie do marszów listopadowych organizowanych przez środowiska narodowe - jego przebieg był spokojny, obyło się bez interwencji policji.