"Rzeczpospolita" podaje, że do połowy maja warszawskie prokuratury zajmowały się 20 tego typu sprawami. Dzisiaj liczba ta wzrosła do 28. Dziennik opisuje, że sprawca ostatniego ataku, 29-letni obcokrajowiec, został zatrzymany na lotnisku w Gdańsku, gdy chciał opuścić kraj.
Jak opisuje dziennik, kierowca w niedzielę rano pojechał z pasażerką nad Wisłę. Zatrzymał się na szutrowej drodze, przesiadł na tylne siedzenie i zaczął kobietę napastować. Ta wyrwała się i uciekła. Następnie policjanci ustalili, że kierowca przebywa w Gdańsku. Informacja została przekazana Straży Granicznej, która zatrzymała 29-latka. Został aresztowany.
Prokuratura zarzuciła mu, że pomimo wielokrotnych pasażerki próśb o zatrzymanie samochodu, kontynuował jazdę, uniemożliwiając kobiecie opuszczenie auta. Po zatrzymaniu auta, jak podaje "Rzeczpospolita" za prokuraturą, "przytrzymując i przyciskając do samochodu, doprowadził poszkodowaną do poddania się tzw. innej czynności seksualnej, po czym usiłował ją zgwałcić".
- Podejrzany nie przyznał się. Przedstawia swoją wersję wydarzeń, która nie znajduje potwierdzenia w zgromadzonym materiale dowodowym - mówi dziennikowi prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Uber i Bolt przekonywały, że firmy kierują się zasadą "zero tolerancji" wobec łamania prawa. Jak podaje "Rzeczpospolita", Bolt wprowadził obowiązkowe szkolenia dla kierowców, które opracowano razem z fundacją Feminoteka. "Każdy kierowca korzystający z aplikacji Bolt musi obowiązkowo przejść szkolenie, a następnie zdać test, aby móc kontynuować współpracę" - informuje Bolt.
Uber podkreśla z kolei, że "nieustannie wprowadza dodatkowe funkcje oraz procedury w celu poprawy bezpieczeństwa przejazdów, prowadzi działania edukacyjne oraz zachęca do zgłaszania wszelkich niepożądanych zdarzeń".
W połowie lipca informowaliśmy o sprawie 550 kobiet, które w Stanach Zjednoczonych oskarżyły kierowców Ubera o molestowanie seksualne. BBC podawało, że sprawa będzie rozpatrywana w sądzie w San Francisco. W pozwie stwierdzono, że napaści seksualnych kierowcy Ubera dopuścili się w wielu stanach USA. Zarzuty obejmują porwanie, molestowanie seksualne, gwałt, uwięzienie, prześladowanie, nękanie lub inny sposób atakowania pasażerek przez kierowców. Nie ujawniono, jakiego przedziału czasowego dotyczą sprawy.
Rzecznik Ubera przekazał, że każdą skargę na zachowanie kierowców firma traktuje poważnie. - Nie ma nic ważniejszego niż bezpieczeństwo, dlatego Uber stworzył nowe funkcje bezpieczeństwa - powiedział stacji. Rzecznik dodał, że nie może komentować toczącego się postępowania sądowego.
Firma adwokacka, która wystosowała pozew, twierdzi, że Uber wiedział, że jej kierowcy napastowali seksualnie i gwałcili pasażerki. Zdaniem przedstawicieli pokrzywdzonych przedsiębiorstwo miało jednak postawić na dalszy rozwój, zamiast skupić się na zwiększaniu bezpieczeństwa klientów.
- Cały model biznesowy Ubera opiera się na zapewnieniu ludziom bezpiecznej podróży do domu, ale bezpieczeństwo pasażerów nigdy nie było ich zmartwieniem - powiedział w rozmowie z BBC przedstawiciel firmy adwokackiej.