W ostatnim czasie "Gazeta Wyborcza" dotarła do wiadomości i nagrań, których autorem ma być ksiądz Andrzej Dębski. Duchowny wysyłał nieprzyzwoite nagrania i wiadomości do młodej, nieznanej mu kobiety. W związku z tym ksiądz stracił prawa do wypełniania posług duszpasterskich i noszenia sutanny. "Wyborcza" postanowiła jednak nie zostawiać tej sprawy. Dziennikarze prześledzili serię powiązań byłego rzecznika kurii w Białymstoku, które okazały się imponujące.
Jak ustaliła "Wyborcza", "sieć powiązań byłego rzecznika oplata całe miasto". Dla przykładu brat księdza Andrzeja - Adam Dębski, prężnie działa w Białymstoku. Mężczyzna również wstąpił do seminarium duchownego, jednak zrezygnował z niego po dwóch latach studiów. Niedługo potem został rzecznikiem prasowym wojewody podlaskiego z PiS Jana Dobrzyńskiego.
Warto dodać, że ich ojciec - Jan Kazimierz Dębski - po zakończeniu służby wojskowej w 2001 roku został radnym, startując ze wsparciem PiS. Politycznym promotorem Jana Dębskiego był Krzysztof Jurgiel - do 1998 roku prezydent Białegostoku, późniejszy prezes PiS w woj. podlaskim, a obecnie europoseł.
Przeczytaj więcej informacji z Polski na stronie głównej Gazeta.pl.
Adam Dębski następnie pracował jako rzecznik podlaskiego NFZ. Po przejęciu władzy przez PiS w 2015 roku został dyrektorem oddziału regionalnego Totalizatora Sportowego - czyli spółki Skarbu Państwa. Tam jego zastępcą został Sebastian Łukaszewicz, który brał udział w kontrmanifestacji przeciwko pierwszemu Marszowi Równości w Białymstoku. Brat księdza Dębskiego zasiadał też w radach programowych TVP.
Według "GW" ks. Andrzej Dębski był autorem odezwy, która była czytana na dwa tygodnie przed Marszem Równości w kościołach archidiecezji białostockiej. Duchowny przyznał się do tego w wiadomościach do internautki Oli. Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku zakończył się tym, że jego uczestnicy byli wyzywani, bici i obrzucani kamieniami przez kontrmanifestantów.
Całą "sieć" powiązań księdza Dębskiego można zobaczyć na stronach "Gazety Wyborczej".