Rzecznik gdańskiego sądu poinformował, że "w razie potwierdzenia, że skazany przebywa za granicą, zostanie wystawiony wniosek o wszczęcie poszukiwań międzynarodowych".
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Prawie trzy lata temu Wojciech Żabiński został skazany m.in. za oszustwo na dwa lata i dwa miesiące więzienia. Sprawę ujawnili i opisali dziennikarze portalu Gazeta.pl Marcin Kozłowski i Mikołaj Fidziński w tekście "Nieznana twarz 'Wojtka' z Zanzibaru. Hotelarz skazany na więzienie". Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał wyrok skazujący przedsiębiorcą. Policji zlecono doprowadzenie mężczyzny do odbycia kary. W czerwcu Sąd Najwyższy rozpatrzył negatywnie skargę kasacyjną obrońcy mężczyzny.
Wojciech Żabiński, znany jako Wojtek z Zanzibaru, od kilku lat prowadzi obiekty pod marką "Pili Pili". Niezwykle aktywnie udzielał się w mediach społecznościowych, gdzie relacjonował to, co dzieje się na wyspie u wybrzeży Tanzanii. Żabińskiego chętnie odwiedzały polskie gwiazdy showbiznesu, zamieszczając zdjęcia i nagrania z pobytu. Przedsiębiorca nie tylko przyjmował turystów z Polski, ale także zatrudniał dziesiątki polskich pracowników.
Na początku tego roku pisaliśmy o kłopotach przedsiębiorcy. Byli pracownicy obiektów hotelowych Pili Pili opowiadali nam o opóźnieniach w wypłatach pensji oraz zaległościach wobec dostawców i touroperatorów. Żabiński tłumaczył to nam wówczas m.in. kwestiami formalnymi, a z jego wypowiedzi można było wnioskować, że nie mierzy się z problemami finansowymi. Zapewniał, że budowa nowych obiektów jest związana z kłopotami z dostępem do materiałów budowlanych.
Jednak pod koniec lutego niespodziewanie Wojciech Żabiński poinformował o wstrzymaniu działalności. Przerwa miała potrwać do 4 czerwca i firma zapewniła, że osoby, które wykupiły wakacje, nie stracą pieniędzy i będą mogły skorzystać z pobytu później. W oświadczeniu pojawiła się informacja, że Pili Pili boryka się z problemami.
Nie dam satysfakcji osobom, które tylko uległy panice i z nerwami krzyczą "straciłem, straciłam wszystko…". Póki co nikt w Pili Pili nic nie stracił… a jeśli zamiast rezerwować i zmieniać termin woli zajmować się krzyczeniem, że coś stracił… to już jego prywatna, osobista sprawa. Całe szczęście jest mnóstwo osób, które nie ulegają takim stadnym zachowaniom i robią swoje… zmieniły termin… i czekają na swoje wakacje"
- skomentował 25 lutego Żabiński na Facebooku. Z opublikowanych informacji wynikało również to, że w Pili Pili mają miejsce "wieczne niedociągnięcia", a turyści mają do jakości sporo uwag.
Postępowania sądów i decyzje polskich instytucji w sprawie Żabińskiego objęły również podmioty działające w Polsce. W połowie ubiegłego roku Marszałek Województwa Pomorskiego po kilku miesiącach postępowania stwierdził, że spółki Pili Pili Club i Pili Pili Fly wykonują działalność organizatora turystyki i przedsiębiorcy ułatwiającego nabywanie powiązanych usług turystycznych bez wymaganego wpisu.
Pełnomocnik spółek złożył odwołanie od decyzji. Z kolei w styczniu o rezygnacji ze współpracy z Pili Pili poinformował dziennikarz sportowy Żelisław Żyżyński. Nie podał jednak powodów swojej decyzji.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>